niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 41


Veronica's POV

Jest ciemno, gdy wychodzę od Cassie. Z ulgą opuszczam podjazd, ciesząc się, że nie muszę dłużej stwarzać pozorów świetnego nastroju. Jestem już wyczerpana wszystkimi tymi kłamstwami i sprzeczkami z Harry’m i sama nie wiem co powinnam o tym myśleć. Chcę do niego zadzwonić, by zapytać co tym razem kombinuje i zmusić go do powiedzenia mi całej prawdy, ale w ostatniej chwili rezygnuję. Nie mam siły znów się z nim kłócić, a już na pewno nie w tej chwili. Postanawiam przemilczeć to, a przynajmniej na razie.
Po niedługiej jeździe wreszcie znajduję się w domu. Rzucam torebkę w kąt wąskiego holu i kieruję się do salonu, gdzie zastaję rozłożoną na kanapie przed telewizorem mamę. Uśmiecha się na mój widok, co staram się odwzajemnić.
- Cześć skarbie, co słychać u Cassie? – pyta.
Z westchnieniem siadam w fotelu i wzruszam ramionami.
- Chyba dobrze, czuje się już lepiej – oznajmiam.
Zerkam na ekran telewizora i wywracam oczami.
– Znów oglądasz ten kretyński film? – mówiąc to, mam na myśli „50 pierwszych randek”, który obydwie znamy na pamięć.
Mama spogląda na mnie niewinnie.
- Nic nie poradzę na to, że Adam Sandler jest taki gorący.
Krzywię się i obie zaczynamy się śmiać.
- Jesteś okropna – żartuję.
- Może – przytakuje. – Ale niezależnie od tego ile mam lat, wciąż jestem kobietą.
- Skoro tak mówisz – droczę się z nią i znów chichoczemy.
Na chwilę zapada między nami cisza, przerywana dźwiękami dochodzącymi z telewizora.
- Dzwonili państwo Blakely. – Mama na powrót poważnieje. – Umówiłam się z nimi na obiad w przyszłą niedzielę.
- Świetnie – mamroczę, niezbyt zainteresowana.
- Co oznacza, że ty też idziesz – dodaje kobieta ku mojemu niezadowoleniu.
Rzucam jej pełne ubolewania spojrzenie, ale nic nie mówię.
- I pomyślałam… - urywa, przykuwając tym moją uwagę.
- Tak? – ponaglam ją.
- Może zaprosiłabyś Harry’ego? – proponuje.
Zamieram na moment, a po chwili na mojej twarzy pojawia się autentyczne zaskoczenie. Zagryzam nerwowo wargę.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – usiłuję się wymigać. To zdecydowanie jeden z najgorszych pomysłów, który po prostu nie mógłby wypalić, a tym bardziej nie w towarzystwie państwa Blakely i ich nadętej córki, która mnie nienawidzi z wzajemnością.
- Och, daj spokój. Chętnie poznam twojego chłopaka nieco bliżej – namawia.
Kusi mnie, by kategorycznie jej odmówić, ale w końcu wzdycham z poddaniem.
- Zapytam go, ale niczego nie obiecuję – zastrzegam z nadzieją, że Harry po prostu się nie zgodzi.

Kiedy późnym wieczorem rozmawiamy przez telefon, prawie zapominam o tym, co powiedział mi Jonnah. Cały czas spycham to w głąb mojej podświadomości. Nie chcąc psuć sobie świetnego nastroju, po prostu nie wspominam mu  o tym.
- Moja mama chce, byś poszedł z nami i z rodziną Blakely na obiad, ale oczywiście odmówiłam. Przynajmniej na tyle, na ile byłam wstanie – mówię w pewnym momencie.
Między nami następuje chwila ciszy, a ja w jakiś sposób wyczuwam, że Harry się uśmiecha bezczelnie.
- Właściwie, czemu nie? – wyskakuje nagle.
Milknę, nie wiedząc co powiedzieć.
- To fatalny pomysł – zastrzegam go. Jestem zdeterminowana, by go zniechęcić, bo wiem, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
- Tak – zgadza się ze mną. – Ale to sprawia, że jest jeszcze bardziej ekscytujący – oznajmia z nutką rozbawienia w swoim głosie.
Wywracam oczami.
- To lekkomyślne – wyrażam swoją opinię.
- Wcale nie – sprzeciwia się. – Ronnie, wyluzuj. To tylko zwyczajny obiad.
Wzdycham, bo wiem, że mam rację, ale nic nie mogę poradzić na mój przedwczesny stres.
- Masz rację – mamroczę.

Przez cały tydzień nie mamy okazji, by się zobaczyć, głównie przez moją naukę, a w sobotę chłopak jest zajęty czymś, o czym nie chce mi powiedzieć, dlatego równie jak boję się nadchodzącej niedzieli, tak samo się na nią cieszę.
Tego dnia wykonuję chyba ze sto telefonów do Harry’ego ze wskazówkami, jak powinien się ubrać czy zachować, a czego nie powinien robić. Sama zakładam prostą, czarną sukienkę z długim rękawem, sięgającą mi przed kolano. Cieszę się, że mama decyduje się na coś w jasnych odcieniach, bo dzięki temu nie wyglądamy tak samo. Około godziny piętnastej wychodzimy z domu. Staram się pohamować zdenerwowanie, a na ustach przez cały czas widnieje ten sam sztuczny uśmiech. Kiedy docieramy do restauracji, niemal od razu dostrzegam samochód mojego chłopaka. Mówię mamie, by zaparkowała obok i muszę się powstrzymywać, by się na niego nie rzucić. Bardzo za nim tęskniłam. Zamiast tego daję mu krótkiego buziaka i natychmiast płonę rumieńcem, bo przypominam sobie o obecności mamy.
- Pięknie wyglądasz – Harry szepcze wprost do mojego ucha, bym tylko ja mogła to usłyszeć.
Uśmiecham się nieśmiało i lustruję go wzrokiem. On również wygląda całkiem nieźle. Ma na sobie swoje tradycyjne, czarne rurki oraz  koszulę w ciemnym odcieniu szarego, a jego włosy zaczesane są do tyłu. To miła odmiana, widzieć go takiego eleganckiego. Słyszę chrząknięcie dochodzące zza moich pleców. Pospiesznie odwracam się w stronę mojej mamy, która uśmiecha się chłodno, ale mimo to wiem, że w pewnym stopniu ona również się denerwuje.
- Mamo, to mój chłopak, Harry – mówię oficjalnym tonem, czując się przy tym idiotycznie. – A to moja mama.
Harry szczerzy swoje idealnie białe i równiutkie zęby, ukazując przy tym urocze dołeczki w policzkach. Bierze dłoń mojej matki i przyciska do niej swoje pełne usta. I już wiem, że kupił ją tym gestem.
- Bardzo miło mi panią poznać, pani Mooley – oznajmia.
- Mnie również jest miło – bąka speszona, ale po chwili się ożywia. – Państwo Blakely już są.
Odwracam się i przy wejściu dostrzegam skrzywioną twarz Zoey, ciemnowłosego mężczyznę, w którym rozpoznaję jej ojca oraz jej matkę, po której dziewczyna odziedziczyła swój jędzowaty charakter. Pan Blakely ma na sobie czarny garnitur, a jego żona i córka włożyły białe sukienki. Wygląda to idiotycznie, ale nie mówię tego na głos. Zmierzamy w ich kierunku, a Harry obejmuje mnie ramieniem i pociera uspokajająco moje plecy.
- Nie będzie tak źle – mruczy cicho.
Gdy podchodzimy bliżej, witam się grzecznie, ale za wszelką cenę unikam wzroku Zoey. Wiem, że gapi się na Harry’ego i wcale mi się to nie podoba. Po wymianie wszystkich uścisków dłoni, wchodzimy wreszcie do środka. Restauracja jest bardzo elegancka i mogę się założyć, że ceny są tutaj holendernie wysokie. Zostaje nam przydzielony sześcioosobowy stolik przy oknie z widokiem na niewielki ogródek, przynależący do lokalu. Ze zdumieniem zauważam w kącie sali Jonnah. Siedzi do mnie tyłem, ale bez trudu rozpoznaję, że to on. Po chwili dołącza do niego jakiś nieznany mi dotąd mężczyzna, który wygląda na starszego o jakieś dziesięć lat. Zastanawiam się co Jonnah może  z nim tutaj robić. Kiedy wzrok nieznajomego mężczyzny zatrzymuje się na mnie, czuję się dziwnie. Jego oczy są przenikliwe, a na ustach formuje się cwaniacki uśmieszek. Pospiesznie zajmuję swoje miejsce koło Harry’ego, który przenosi swoją rękę z mojej talii na dłoń. Uśmiecha się do mnie pokrzepiająco. Mama prowadzi dyskusje z państwem Blakely na temat, którego nie mogę zrozumieć, a Zoey cały czas gapi się na mojego chłopaka, kiedy myśli, że nie widzę. Rzucam jej mordercze spojrzenie znad karty dań, którą chwilę temu przyniósł kelner. Poprawiam się nerwowo na krześle.
- Co weźmiesz? – pyta mnie Harry.
Ostatni raz rzucam okiem na dziwnie brzmiące nazwy i wzdycham.
- Nie wiem – odpowiadam.
- Chcesz, żebym coś dla ciebie zamówił? – proponuje, na co ochoczo kiwam głową.
Po tym jak kelner wraca, by spisać nasze zamówienie, uwaga wszystkich skupia się na Harry’m.
- A więc od jak dawna spotykasz się z moją córką? – głos mojej mamy jest z pozoru niewinny, ale wiem, że to tylko przykrywka.
Podskakuję ze zdenerwowaniem na siedzeniu i spoglądam na nią groźnie.
- Dobrze, już dobrze – odpuszcza. – To powiedz chociaż czym się zajmujesz.
- Jestem tłumaczem, pracuję w domu – chłopak odpowiada, uśmiechając się przy tym delikatnie.
Znów czuję na sobie świdrujące spojrzenie tego gościa, który jest tutaj z Jonnah i odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że właśnie o mnie rozmawiają. Zaciskam wargi i nagle robi mi się gorąco. Czuję potrzebę, by uciec od tych ciemnych tęczówek jak najdalej. Uwalniam dłoń z uścisku Harry’ego i gwałtownie wstaję, a krzesło wydaje z siebie przy tym nieprzyjemny pisk. Teraz już wszyscy się na mnie patrzą.
- Przepraszam, muszę do toalety – mamroczę, po czym prawie biegiem zmierzam w kierunku wąskiego korytarzyka, gdzie mieszczą się łazienki.
Ku mojemu przerażeniu, ten dziwny facet również się podnosi. Co więcej, idzie za mną. Nim zdążę dopaść drzwi, jego dłoń już jest na moim ramieniu. Odskakuję jak oparzona i strzepuję jego rękę. Staram się, by przerażenie w moich oczach nie było tak bardzo widoczne.
- Czego pan ode mnie chce? – syczę.
Mężczyzna uśmiecha się z satysfakcją.
- Skarbie, jest tego cała lista, ale nie mamy na to teraz czasu – szepcze mi do ucha swoim obleśnym, niskim głosem. Jego akcent jest chyba francuski.
Czuję ból, gdy przyciska mnie za nadgarstki do ściany. Za wszelką cenę staram się wyswobodzić, ale on jest ode mnie silniejszy. Niespodziewanie jego wargi lądują na moich, uniemożliwiając mi krzyczenie. Chce mi się wymiotować, mimo, że nic dzisiaj jeszcze nie jadłam. Szarpię się, ale na nic się to zdaje. Nagle ktoś odciąga go ode mnie. Dostrzegam wykrzywioną we wściekłości twarz Harry’ego. Nieznajomy jest tak zdezorientowany, że nie jest w stanie w porę zareagować, gdy pięść chłopaka zderza się z jego szczęką. Pomimo tego udaje mu się utrzymać na nogach. Cieszę się, że w tej chwili jesteśmy tutaj sami.
- Zapamiętaj sobie na przyszłość. Mojej dziewczyny się nie dotyka – Harry spluwa na niego.
Z ust mężczyzny wydobywa się ironiczny śmiech.
- I ty to mówisz, Styles?
Moje oczy rozszerzają się. Skąd się znają?
Ale gdy spoglądam na mojego chłopaka, on wygląda na równie zaskoczonego, co ja, jednak szybko dochodzi do siebie i znów przybiera wściekłą maskę. Wyciąga do mnie rękę, którą bez wahania ujmuję i pozwalam mu otoczyć się ramieniem. Nadal jestem przestraszona i roztrzęsiona, gdy wracamy do stolika. Uparcie nie patrzę ani na Jonnah, ani na wytapetowaną twarz Zoey. Harry nie siada i nie uśmiecha się już, by zrobić wrażenie. Cztery pary oczu skupione są na nas.
- Przepraszam państwa, ale będziemy musieli się już pożegnać – mówi, po czym sięga po portfel i rzuca na stół dwa studolarowe banknoty.
- Powinno wystarczyć na uregulowanie rachunku. Jeszcze raz najmocniej przepraszam.
Wszyscy, no prawie wszyscy wyglądają na niemalże zszokowanych. Zo zerka zalotnie na Harry’ego, kompletnie mnie przy tym ignorując. Cholerna suka.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia, Harry – wzdycha tym swoim flirciarskim głosem, ale on ją ignoruje.
- Do widzenia państwu – oznajmia i ciągnie mnie w stronę wyjścia z restauracji. Kątem oka zauważam, jak nieznajomy mężczyzna wychodzi z korytarzyka, ale nie patrzy na nas tylko zmierza na swoje miejsce.
Jestem wdzięczna Harry’emu, że zabiera mnie z tego syfu, ale wiem, że później będę musiała długo się tłumaczyć przed mamą, a ona prawdopodobnie już nigdy więcej nie da szansy mojemu chłopakowi.

________________

Dzień dobry, kochani.
Cóż, mam tylko taką drobną sprawę. Już jakiś czas temu ogłaszałam, że będzie druga część tego opowiadania, ale chyba za bardzo pospieszyłam się z tą decyzją.
Drugiej części prawdopodobnie nie będzie, ze względu na kilka rzeczy. Po prostu, że tak powiem nie jestem w formie i odnoszę wrażenie, że moje pisanie jest bezsensowne i że nikt tego nie czyta. Miałam już chęci, by zawiesić bloga, ale postanowiłam tego nie robić. Po prostu doprowadzę to do końca :)
Miłego wieczoru wszystkim życzę xx 


19 komentarzy:

  1. Musisz pisać dalej! Świetny rozdział kochanie i życzę ci jak najwięcej weny i pomysłów xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, to już 41 rozdział... Podziwiam cię za to jak wytrwale go piszesz, naprawdę, jak zwykle zaskakujący i po prostu CUDOWNY ^^ ♡♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem sobą trochę zaskoczona, bo z początku myślałam, że się tym znudzę :) ale dziękuję xx

      Usuń
  3. Nie.Nie.Nie.Nie! Nie dopuszczaj nawet do siebie takich myśli by zawiesić bloga! Te ff jest moim ulubionym.Jest the best.My czytamy kochamy te ff prosze pisz dalej.Rób to co robisz najlepiej czyli pisanie.♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty skarbie chyba żarty sobie robisz! Choć mialabym tygodniami czekać na next, gdybyś nie miała natchnienia- będę czekac <3
    Jestes niesamowita w tym co robisz..mam nadzieje, ze to z tym kryzysem przejściowo..taak jest, szkoła ^^ ale mimo to Twój ff dalej jest cudowny !
    /fryzjerka lou

    OdpowiedzUsuń
  5. Coo... Jak możesz nie pisać drugiej części .. :o Zawiodę się na Tobie !!
    I wybij sobie z głowy ten pretekst , że nikt nie czyta Twojego bloga , bo jest przeciwnie. Bardzo dużo ludzi , go czyta i bardzo go lubi. Ja jestem jedną z tych osób i uważam , że twoje opowiadanie jest świetne , a sposób w jaki piszesz jest genialny.. A co do zawieszenia bloga , nie pozwalaam.!! I dobrze , że postanowiłaś tego nie robić , bo byłabym rozczarowana Twoją decyzją ://
    Z niecierpliwością czekam do następnych rozdziałów./ Okay.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się to jeszcze przemyśleć :) Dziękuję x

      Usuń
  6. Jak to zawiesić? :o
    Też przechodziłam taki okres, że cała ta zabawa w pisanie nie miała dla mnie sensu, ale ja miałam około 5 czytelników, którzy jak wiadomo też nie zawsze się udzielali. Ty masz ich dużo, dużo więcej! Naprawdę dobrze piszesz, przecież nikt by Cię nie okazywał i nie był by tu z Tobą, gdyby Twoje prace były do kitu.
    Każdy ma prawo mieć lepszy, czy gorszy dzień, ale jeśli lubisz to, co robisz, czerpiesz z tego jakiegoś rodzaju satysfakcję, to czemu by nie?
    Co do rozdziału:
    Pierwsze co pomyślałam, to: "Harry + rodzice? To się nie uda!" Ale powiem Cię, że ładnie wybrnęłaś. Domyślam się, że Jonnah jest ten zły, tak? Jakieś czarne interesy i te sprawy?
    Zoey zołza jedna...
    Harry się poprawia uhuhuh. A już tracił w moich oczach :)
    Trzymaj tak dalej i nie załamuj się! Mam nadzieje, że to tylko kwestia czasu, a sama w siebie uwierzysz :)
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, miało być "okłamywał"*
      Nie sprawdziłam komentarza ;)

      Usuń
    2. Ja nie wiem jak to robicie, że po przeczytaniu wszystkich tych komentarzy po prostu mi przeszło. Kocham was.

      Usuń
  7. Ja to kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. masz chuju za swoje, a teraz już wiem, że następny będzie super i już nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wohoo chyba będzie się działo :D Superaśny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kooocham!! Ja chce kolejny rodział

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak to czytam to mam motylki w brzuchu i gesia skorke xD ♥ Najlepszeff jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudoo *.* Dzisiaj czekam nakolejną część ;**
    Posz dalej wychodzi ci to cudownie *.*

    OdpowiedzUsuń