Veronica's POV
- Chodź, odwiozę cię do domu – zaproponował Harry.
Zagryzłam wargę, nie wiedząc co powiedzieć. Nerwowym
gestem poprawiłam torbę na ramieniu. Naprawdę, jedną z ostatnich rzeczy, na
które miałam teraz ochotę było wsiadanie do samochodu chłopaka, który wzbudzał
we mnie przerażenie.
- Mieszkam niedaleko, przejdę się – odmówiłam, próbując
odejść.
Dłoń Harry’ego niemal natychmiast spoczęła na moim ramieniu.
Odskoczyłam od niego. Chłopak zorientował się, że mnie wystraszył i wziął
głęboki oddech.
- Veronica, wierz mi, lub nie, ale mam w życiu ciekawsze
rzeczy do roboty, niż siedzenie w więzieniu za zamordowanie ciebie – po raz
pierwszy zobaczyłam na jego twarzy delikatny uśmiech.
- Dobrze, pozwolę się odwieźć pod jednym warunkiem.
Harry zmarszczył brwi.
- Nigdy więcej nie nazwiesz mnie Veronicą – wyjaśniłam
śmiertelnie poważnym tonem.
Spomiędzy warg chłopaka uciekł krótki chichot. Był taki
uroczy, kiedy się śmiał.
- W porządku, Veronico. – Zrobił to specjalnie, prawda?
Wywróciłam oczami i dałam poprowadzić się do jego
czarnego samochodu. Harry otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, po czym
obszedł auto i sam zajął miejsce kierowcy. Wyjechaliśmy ze szkolnego parkingu.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał.
Podałam mu nazwę mojej dzielnicy i przez resztę drogi
jechaliśmy w milczeniu. Z każdą kolejną sekundą czułam się coraz bardziej
skrępowana. Poprosiłam, by wysadził mnie przy numerze 16, tak na wszelki
wypadek. Podziękowałam mu, wychodząc z samochodu i zaczekałam aż odjedzie. Po
niedługiej chwili otwierałam kluczem drzwi domu o numerze 25, tym, w którym
naprawdę mieszkałam.
Miałam szczęście, że rodzice byli w pracy, inaczej
musiałabym tłumaczyć, dlaczego jestem tak wcześnie w domu. Rzuciłam torbę w kąt
w przedpokoju i usiadłam przy stole w naszej niewielkiej kuchni. Gapiłam się
przez okno, rozmyślając o co chodzi pomiędzy Mattem, a Harrym. Nigdy wcześniej,
nie widziałam by Matt był tak agresywny. Która jego twarz była prawdziwa? Chyba
wolałam nie znać prawdy, ale byłam pewna tego, że wciąż mamy przed sobą bardzo
trudną i długą rozmowę.
Westchnęłam i podeszłam do szafki, gdzie trzymaliśmy
różnego rodzaju płatki. Odnalazłam te kukurydziane, zalałam mlekiem i zjadłam
na stojąco, przy blacie. Wiem, że powinnam była zjeść je na śniadanie, zamiast
na obiad, ale rano nie miałam czasu, a teraz nie chciało mi się niczego
przyrządzać. Z wczoraj była tylko
sałatka warzywna, za którą nie przepadałam. Umyłam po sobie naczynia, zabrałam
torbę i pobiegłam na górę, prosto do swojego pokoju. Chciałam trochę
wywietrzyć, więc otworzyłam okno, ale nie przemyślałam tego, bo po pewnym
czasie w pokoju zrobiło się prawie tak zimno, jak w lodówce. Zgrzytając zębami,
zamknęłam je.
Siedziałam przy biurku i odrabiałam dzisiejsze lekcje,
gdy zadzwonił mój telefon. Widząc numer Cassie, przeciągnęłam palcem po ekranie.
- Słucham?
- Ronnie? – jej głos wyrażał zaskoczenie, zdenerwowanie i
ulgę jednocześnie.
- A kto inny? – odetchnęłam z lekką irytacją. Czy ludzie
po odebraniu zawsze muszą zadawać te idiotyczne pytania? – O co chodzi?
- Och, um… O nic – skłamała, ale zbyt dobrze ją znałam,
by tego nie zauważyć.
- Cass, po prostu powiedz. Wszystko w porządku? –
Odłożyłam długopis i całą swoją uwagę skupiłam na rozmowie.
- Rozmawiałam z Mattem. Powiedział coś dziwnego, więc
chciałam się upewnić, że jesteś w domu cała i zdrowa – mogłam wyobrazić sobie,
jak ze zdenerwowaniem przygryza wargę.
- Co dokładnie powiedział ci Matt? – zapytałam z
napięciem.
- Cóż, dał mi do zrozumienia, że może ci coś grozić –
wyszeptała.
Z całą pewnością chodziło mu o Harry’ego, ale po co on
miałby mnie krzywdzić? Fakt, może sprawiał wrażenie niebezpiecznego, ale przecież
zdołałam się przekonać, że w gruncie rzeczy nie jest taki zły, za jakiego z
początku go wzięłam. Poza tym, Matt również okazał się mieć swoją groźną stronę,
być może był równie niebezpieczny jak Harry. I czemu w ogóle rozmawiał z moją
przyjaciółką?
- Nic mi nie jest – westchnęłam. – Jesteś już w domu?
- Tak, mogłabym wpaść? Chciałabym ci jeszcze coś
powiedzieć, ale wolałabym nie przez telefon.
- Jasne – uśmiechnęłam się do siebie, ponownie biorąc
długopis w dłoń.
- W takim razie do zobaczenia – cmoknęła w słuchawkę i
rozłączyła się.
Odłożyłam telefon. Lekka dezorientacja wciąż nie znikała,
ale zebrałam się w sobie i napisałam ostatnie kilka zdań wypracowania na
angielski. Zamknęłam zeszyt i zeszłam na dół, wiedząc, że zaraz usłyszę dzwonek
do drzwi. Nie pomyliłam się. Otworzyłam drzwi i wpuściłam Cassie do środka. Poszłyśmy
na górę i usiadłyśmy na łóżku, naprzeciw siebie. Oparłam się o zagłówek.
- O czym jeszcze chciałabyś porozmawiać? – zapytałam ze
zwykłą ciekawością.
- Wiem z kim zdradził cię ten palant – wypaliła.
Zachichotałam na trafne określenie mojego byłego
chłopaka, ale jej mina przywróciła mnie do porządku.
- Zoey Blakely – te słowa wyszły z jej ust niczym jad.
Och, ludzie, chyba sobie ze mnie żartujecie. Myślałam, że
Matt ma lepszy gust. Zdziwiłam się, że smutek minął tak szybko. Teraz byłam po
prostu wściekła.
- Założę się, że ta suka sama się do niego kleiła –
prychnęłam.
Cassie przytaknęła mi i opowiedziała, jak widziała ich
razem po tym, jak wkurzony Matt wrócił do budynku szkoły.
- Mówię ci, ona dosłownie rzuciła się na niego, a on
wyglądał jakby miał ją przelecieć na środku korytarza, przy wszystkich
ludziach! – zmarszczyła nos z obrzydzeniem.
- Cass! – zaśmiałam się i uderzyłam ją żartobliwie w
ramię. Serio, wolałam sobie nawet nie wyobrażać tej sceny.
Zamilkłyśmy na chwilę, zanim moja przyjaciółka znów zabrała
głos.
- Nie jest ci już przykro?
Zastanowiłam się nad tym pytaniem. Sama nie znałam
odpowiedzi. To znaczy, oczywiście, że wolałabym siedzieć tutaj teraz w
objęciach ukochanego, śmiejąc się z jego żartów, kradnąc mu buziaka co jakiś
czas, i być pewną, że jest mi wierny. Ale chyba mogłam mu wybaczyć. Być może
jeszcze nie teraz, ale wkrótce. Chciałam tylko wiedzieć, co zaszło między nim,
a Harrym.
- Myślę, że jest mi przykro, ale nie aż tak, jakbym się
tego spodziewała. Chyba się z tym pogodziłam, ale to nie tak, że już mu
wybaczyłam. Cóż, może po prostu tak miało być, a ten jedyny wciąż gdzieś na mnie
czeka?
Cassie gapiła się na mnie przez kilkanaście sekund, zanim
wybuchła śmiechem. Dołączyłam do niej, nie wierząc, że właśnie powiedziałam, to
co powiedziałam.
- Od kiedy jesteś taka ckliwa? – spytała, gdy przestałyśmy
chichotać.
Harry's POV
Miałem ochotę mu przypierdolić, kiedy tylko zobaczyłem go pod szkołą. Zrobiłbym to, gdyby nie fakt, że dziewczyna, która tam stała była śmiertelnie przerażona. Jednak teraz, gdy stał w progu mojego mieszkania nie mogłem się dłużej powstrzymać. Chwila, w której moja pięść zderzyła się z jego szczęką dawała mi uczucie wyższości i satysfakcji. Reed widocznie się tego nie spodziewał, bo potknął się o własne nogi i wylądował na podłodze.
- Nie bądź ciotą, Matt – rzuciłem z ironią.
Wstał i zbliżył się do mnie, próbując grać twardziela.
- Jedyną pieprzoną ciotą, która znajduje się w zasięgu
tej kamiennicy jesteś ty, Styles – warknął. – Przyszedłem cię tylko ostrzec,
więc wyryj sobie w pamięci moje słowa. Trzymaj się z daleka od Ronnie, dotarło?
Błagam, tylko nie mówcie mi, że taki z niego troskliwy
chłopak.
- Nie martw się o to, nie interesują mnie dziewczyny,
które trzymały twojego fiuta między zębami
- wywróciłem oczami i zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.
Wróciłem do salonu, gdzie na stole leżała otwarta puszka
piwa. Schowałem ją z powrotem do lodówki. Obrzuciłem mieszkanie krytycznym
spojrzeniem i stwierdziłem, że przydałoby się posprzątać. Choć w sumie, kogo to
obchodzi? Pieprzyć to.
Zabrałem z komody kluczyki do samochodu i wyszedłem nie
siląc się nawet na zamknięcie drzwi na klucz. Zauważyłem, że niebo przybrało
kolor jaśniejszego granatu. Przed budynkiem dwóch typów w niegrzeczny sposób
zaczepiało ciemnowłosą kobietę w średnim wieku. Podszedłem do nich, z pytaniem
czy mają jakiś problem. Nie chciałem
zgrywać bohatera, ale nie zamierzałem też pozwolić, by stała się jej krzywda.
-Kogo ja widzę. Całe wieki się nie widzieliśmy, synu –
zadrwił jeden z facetów, w którym rozpoznałem Christiana.
Jeśli był ktokolwiek, kogo powinienem się w moim życiu
obawiać, to właśnie on. Miał na mnie coś, co mogło zniszczyć całe moje życie.
Zaczynałem przeklinać siebie, że w ogóle podszedłem do kobiety. Kurwa.
Dłoń Christiana zacisnęła się w pięść i wylądowała na
mojej twarzy, nim zdążyłem zareagować. Drugi z mężczyzn wymierzył następny
cios, prosto w brzuch. Usiłowałem się bronić, ale mieli nade mną przewagę.
Kobieta zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc, chyba nieświadoma, że tylko pogarsza
całą sytuację. Christian i jego kumpel zwrócili na niej całą swoją uwagę, co
pozwoliło mi zadać kilka ciosów, ale moja chwila nie trwała długo. Szarpanina została
przerwana przez jakieś małżeństwo, które zagroziło, że zaraz zadzwoni po
policję. To spłoszyło ich na tyle, że odeszli obiecując, że i tak jeszcze się
zobaczymy. Nie wątpiłem w to.
- Wszystko w porządku? – zapytałem przerażoną kobietę.
Zapewniła, że tak, podziękowała i odeszła razem z
małżeństwem. No tak, oczywiście, że się wystraszyła. Chciałem się tylko trochę
wyluzować, a zamiast tego wkurwiłem się jeszcze bardziej. Rozcięta warga
pulsowała, a pieczenie w niej nasilało się. Wsiadłem do samochodu i odjechałem
spod kamiennicy. Krążyłem jakiś czas po mieście, nim trafiłem na pewną
dzielnicę, po raz drugi tego dnia. Zaparkowałem samochód pod domem Ronnie i
siedziałem tam kilka minut, zanim nie zdecydowałem się zapukać do drzwi.
Otworzyła mi starsza pani, której wiek nie przekraczał siedemdziesięciu lat.
- Och, czy coś się stało, chłopcze? Potrzebujesz pomocy?
Jesteś ranny! – zasypała mnie gradem pytań, które zignorowałem.
- Zastałem Veronicę?
Staruszka zmarszczyła brwi.
- Ale tu nie mieszka żadna Veronica! – odparła.
Co? Przecież sam ją tu odwoziłem.
- Masz na myśli Veronicę Mooley? – zapytała, a ja
przytaknąłem, chociaż nie znałem jej nazwiska. – Mieszka pod numerem 25 –
wyjaśniła.
Wymamrotałem ciche dziękuję i wróciłem do samochodu.
Dlaczego mnie okłamała? Moje rozdrażnienie wzrosło do najwyższego stopnia. Co
ja tu w ogóle robiłem? Po chuj szukałem Ronnie?
Veronica's POV
Przetarłam dłonią zmęczone oczy. Noc spędziłam na rozmyślaniu o wszystkim, dosłownie. Próbowałam zasnąć, ale bezskutecznie. A teraz przemierzałam szkolny parking u boku Cassie, nie mogąc skupić myśli na tym, co właśnie mówi. Przejechałam wzrokiem po znajomych twarzach, dopóki nie zatrzymałam się na jednej z nich. Jestem pewna, że moje serce przestało na moment bić.
- Zaraz do ciebie dołączę – wymamrotałam, przerywając
przyjaciółce, której twarz wyrażała zaskoczenie. Szczęśliwie dla mnie,
posłuchała, choć wciąż mi się przyglądała.
Ruszyłam w stronę Harry’ego. Stał oparty o maskę
samochodu, jego oczy przeszywały mnie na wylot, a usta wykrzywione były we
wściekłym grymasie. Przełknęłam głośno ślinę. Dopiero teraz dostrzegłam, że
jego dolna warga zniekształcona jest przez opuchnięte rozcięcie.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam, zbliżając się do
niego.
- Dlaczego, do kurwy nędzy, mnie okłamałaś?
Co za miłe przywitanie. Nie miałam pojęcia o co mu
chodzi. Nie pamiętam, abym go okłamała. Bo nie okłamałam, prawda?
- Ciebie też miło widzieć – rzuciłam z sarkazmem, ale
widząc jego złość, natychmiast tego pożałowałam.
- Kurwa, zadałem pytanie – splunął.
- A ja go nie rozumiem – wyprostowałam się. Chciałam
sprawiać wrażenie odważniejszej, niż byłam w rzeczywistości.
- Więc powtórzę, może tym razem nieco bardziej
zrozumiale. Dlaczego podałaś mi zły adres? Nie mieszkasz pod numerem
szesnaście.
Och, więc to o to chodzi? Tylko tyle? Miałam ochotę się
zaśmiać, ale zagryzłam wargę i odpowiedziałam:
- Teoretycznie… Nie powiedziałam, że tam mieszkam.
Poprosiłam cię tylko, żebyś mnie tam wysadził.
Widziałam, jak twarz Harry’ego łagodnieje, ale nie trwało
to długo. Utkwił wzrok w jakimś punkcie za moimi plecami. Chłodna maska
wróciła.
- Ronnie, co do cholery tutaj robisz?
Matt.
Cześć. Co prawda rozdział miał być koło środy, ale KTOŚ wywarł na mnie presję -.- XD No i postanowiłam, że dodam go dzisiaj xx Kolejny pojawi się nie później, niż w czwartek.
PS Proszę, baaaardzo proszę o to, by ktoś komentował jeżeli to czyta, bo dla mnie to bardzo ważne, a dla was to tylko chwilka.
nje zawiodlam sie *o*
OdpowiedzUsuńjebany Matt XDDDDDDDDD ~ królowa Majs ♡
OdpowiedzUsuńSAMA CHCIAŁAŚ I SAMA MI PODSUNĘŁAŚ TEN POMYSŁ XD
UsuńFajowy początek zb co dalej ;))
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać next
~Nati♥
Dawaj następny! Naprawdę wciągający ;)
OdpowiedzUsuńMichalina
Boskie :3
OdpowiedzUsuń~Nati♥
Wkurza mnie ten cały Matt! Choć przez tego idiotę ff jest hfgjvtuv *.* jaki Harryy <3
OdpowiedzUsuńmnie tez wkurza
OdpowiedzUsuńMatt spierdzielaj >.<
OdpowiedzUsuńGrrrrr MAT TY PISIU NIEWYRUCHANA! Zajebie mu no! Kurwa nienawidzę go no! Ja pierdole. A Harry pojechał do Ronnie o jej :) slodziak. Kocham kocham lecę czytać next :*
OdpowiedzUsuń- rebelle fleur
Świetne ! ;*
OdpowiedzUsuńSuper ! Proosze tylko nie przestawaj pisać!!! ♥ bo masz talent
OdpowiedzUsuń