Veronica's POV
Następnego ranka budzą mnie promienie słońca, wpadające
przez niezasłonięte okno. Przecieram oczy i ze zdumieniem zauważam, że jest
jeszcze wcześnie. Za wcześnie. Niechętnie zwlekam się z łóżka i półprzytomna
zmierzam do łazienki. Chlapię twarz zimną wodą, by nieco się rozbudzić, ale
niewiele to daje. Szczotkuję zęby, co zajmuje mi jakieś trzy minuty. Zrzucam z
siebie wczorajsze ubrania i wchodzę pod prysznic. Gorący strumień pozwala
rozluźnić się moim mięśniom, dając mi poczucie ulgi.
Owinięta w ręcznik, wracam do sypialni i staję przy
szafie. Przez chwilę zastanawiam się co ubrać, aż w końcu decyduję się na coś,
w czym nie będę rzucać się w oczy; zwyczajna fioletowa bluza, wkładana przez
głowę i szare rurki. Zanim zakładam to na siebie, dokładnie suszę włosy, które
postanawiam upiąć w niechlujnego koka.
- Kochanie, wstałaś już? – woła moja mama z dołu.
Wzdycham.
- Tak! – odkrzykuję.
Chwytam telefon w chwili, kiedy na wyświetlaczu pojawia
się połączenie od Harry’ego. Waham się, czy powinnam odebrać. Tak naprawdę
marzy mi się chociaż jeden dzień spokoju od całego tego syfu, więc przeciągam
palcem po czerwonej słuchawce i wysyłam mu krótkiego sms’a z zapewnieniem, że
wszystko u mnie okej. Myślę też, czy nie zadzwonić do Cassie, by zapytać jak
się czuje i czy będzie dzisiaj w szkole, ale daję za wygraną, ponieważ na
wszelki wypadek nie chcę jej budzić.
W drzwiach pojawia się mama, a na jej twarzy widnieje
ciepły uśmiech.
- Dzień dobry – wita mnie. – Udało ci się przeżyć
wczorajszy wieczór bez żadnych przygód? – żartuje, nie zdając sobie sprawy ile
prawdy jest w tych słowach.
Zmuszam się do sztucznego śmiechu.
- Jak widać – mamroczę.
- Masz ochotę na śniadanie? – zmienia temat.
Kręcę głową, bo choć nieco burczy mi w brzuchu, to nie
mam szczególnie apetytu.
- Chcesz, bym cię zawiozła?
- Chętnie się przejdę – zapewniam. – Ale dzięki – dodaję,
gdy już wychodzi z mojego pokoju.
Resztę czasu, który mi pozostał spędzam na przejrzeniu
portali społecznościowych. Równo o siódmej dwadzieścia docieram na przystanek
autobusowy i zostaje mi jeszcze kilka minut, więc postanawiam oddzwonić do
Harry’ego. Tym razem to on nie odbiera, a ja poddaję się po trzecim razie i
wsiadam do autobusu, który właśnie przyjechał.
W szkole okazuje się, że przez kolejny dzień jestem zdana
na towarzystwo Jonnah, który co prawda jest miły, ale nieco mnie nudzi, więc
cieszę się, kiedy lekcje się kończą.
W drodze do domu Cassie, telefonuję do mamy, by nie
martwiła się, że długo nie wracam, ale gdy docieram na miejsce zauważam, że nikogo
nie ma w środku. Dzwonię i pukam kilkakrotnie, ale odpowiada mi tylko głucha
cisza. Gdy jakieś auto parkuje przy krawężniku, mam nadzieję, że to ona. Jakie
jest moje zdziwienie, gdy wysiada z niego nikt inny, jak tylko Kelsey.
Spoglądam na nią zaskoczona, a ona uśmiecha się promiennie.
- Co tu robisz? – pytam, marszcząc brwi.
- Wracałam z pracy – wzrusza ramionami. – Ale zauważyłam
ciebie, więc korzystając z okazji, chciałabym dogadać się w sprawie jutra.
Podwieźć cię może? – proponuje.
Wzdycham i z ulgą przystaję na to, ponieważ tak naprawdę
nieco bolą mnie nogi. Wsiadam do samochodu i zapinam pasy, a Kelsey przekręca
klucz w stacyjce i wyjeżdża na ulicę.
- Wiesz gdzie mieszkam? – wolę się upewnić.
Przytakuje, a ja nawet nie wpadam na to, by zapytać skąd.
- O której jutro powinnam po ciebie być?
Waham się chwilę, po czym odpowiadam:
- Odpowiada ci siedemnasta?
Kiwa głową i zerka na mnie przelotnie, a przez jej twarz
przemyka cień niepokoju.
- Wszystko w porządku?
Zauważam, jak jej usta zaciskają się w cienką linię.
- Tak, tylko… Martwię się o Harry’ego – mówi, a mi robi
się gorąco.
- O co chodzi? – dociekam.
- Nie wiem czy powinnam mówić – patrzy na mnie niepewnie.
- Proszę – mój głos brzmi błagalnie, niemal histerycznie
i nie robię nic w tym kierunku, by to ukryć.
- Sama powinnaś z nim pogadać – zbywa mnie.
Mam ochotę wypytać ją o wszystko, ale wiem, że nie
powinnam naciskać i decyduję się po prostu z nim porozmawiać. Nagle zaczynam
czuć się nieswojo w towarzystwie Kelsey, więc cieszę się, gdy docieramy na
miejsce.
- Dzięki za podwózkę – mamroczę, gramoląc się z jej
samochodu.
W ekspresowym tempie pokonuję te kilka stopni
prowadzących na werandę i z impetem wpadam do domu.
- Wróciłam! – wołam z nadzieją, że mama to usłyszy.
Kiedy zdejmuję buty, kobieta pojawia się w progu kuchni.
- Dzień dobry, skarbie – wita mnie.
- Cześć, mamo – odpowiadam i podchodzę, by pocałować jej
miękki policzek.
- Co tak wcześnie? – zagaduje mnie.
- Cass nie było w domu, koleżanka mnie podwiozła –
chociaż ten jeden raz mogę powiedzieć prawdę i bardzo mnie to cieszy.
- Och – wydaje z siebie ciche westchnienie i nie dodaje
nic więcej.
Obie kierujemy się do kuchni.
***
Po tym jak dowiaduję się, że Cassie złapała jakiegoś
wirusa proponuję, że zamiast zakupów po prostu ją odwiedzę, ale ona protestuje,
zapewniając, że nie ma nic przeciwko i że nie chce mnie zarazić. Obiecuję
sobie, że pójdę do niej w niedzielę i pozbywam się wyrzutów sumienia na resztę
soboty. Jak dotąd nie mam kontaktu z Harrym, nie odpowiada na moje telefony i
choć nieco się martwię, wmawiam sobie, że to nic takiego.
Staję przed wielkim lustrem, które zajmuje znaczną część
ściany w moim pokoju i spinam włosy w wysokiego kucyka, dla własnej wygody.
Jestem już praktycznie gotowa, teraz pozostaje mi tylko czekać na Kelsey, która
dała mi wcześniej znać, że może się spóźnić. Siadam na łóżku i łapię się na
tym, jak bardzo niecierpliwa i drażliwa się robię. W końcu schodzę na dół. W
salonie natykam się na mamę, ale sprawia ona wrażenie nieobecnej. Siedzi nad
jakimiś papierami i kompletnie nie zwraca na mnie uwagi, więc poddaję się i
kieruję się w stronę szafki z butami, na której leżą moje tomsy. Wsuwam je na
stopy i jestem wdzięczna, gdy słyszę dźwięk klaksonu. Ponownie staję w progu.
- Wychodzę – mówię, ale tym również nie przykuwam uwagi
kobiety.
Wywracam oczami, ale nie komentuję tego i po prostu
opuszczam dom.
- Cześć! – Kelsey usiłuje przekrzyczeć niemiłosiernie
głośną muzykę, która wydobywa się z radia.
Uśmiecham się do niej, ale wychodzi z tego grymas, bo już
mam dość tego hałasu. Zajmuję miejsce po stronie pasażera i zapinam pas
bezpieczeństwa.
- Możesz zamknąć okno, jeśli chcesz – proponuje
dziewczyna, ale kręcę przecząco głową.
- Tak jest dobrze – zapewniam.
Ruszamy w stronę dwupasmówki, jednak kiedy zauważamy
ogromny korek, Kelsey zawraca i jedziemy okrężną drogą, co i tak zajmuje nam
mniej czasu niż się spodziewałyśmy. Parking jest zatłoczony i ciężko jest
znaleźć na nim jakiekolwiek miejsce, ale w końcu nam się to udaje.
- Oto jeden z powodów, dla których nie znoszę zakupów –
mamroczę pod nosem bardziej do siebie, ale ona i tak to słyszy i patrzy na mnie
z niedowierzaniem.
- Zdecydowanie nie urodziłaś się tutaj – stwierdza, a ja
się krzywię.
Kierujemy się w stronę głównego wejścia.
Po ponad dwóch godzinach ból w nogach daje mi się we
znaki, ale nie narzekam, bo jestem całkiem zadowolona. Kupiłam dwie koszulki i
parę spodni, a Kelsey piękną sukienkę. W końcu decydujemy się pójść na kawę,
więc wyjeżdżamy windą na samą górę, gdzie mieści się kilka restauracji i jakieś
kawiarnie.
- Ile właściwie masz lat? – pytam ją z czystej
ciekawości.
Wzrusza ramionami.
- Dwadzieścia jeden – odpowiada z ociąganiem, a ja
wytrzeszczam oczy.
- Zdecydowanie nie wyglądasz na tyle – mówię prawdę.
Jestem w szoku, bo myślałam, że może być moją rówieśniczką, a tymczasem okazuje
się być pięć lat starsza.
- Hej, czuję się przy tobie stara – żartuje.
Chcę się zaśmiać, ale uśmiech zamiera mi na ustach, gdy
widzę nadchodzącą z naprzeciwka objętą parę. Harry i Rebecca. Mój wzrok ląduje
na jego ramieniu, które owinięte jest wokół jej talii i nic nie mogę poradzić
na to, że robi mi się słabo i niedobrze w jednej sekundzie. Staję gwałtownie, a
Kelsey spogląda na mnie zaskoczona.
- Wszystko w porządku? – pyta z troską i jej wzrok podążą
za moim.
Jej twarz blednie i wygląda na równie zszokowaną co ja.
- Ronnie, tak mi przykro… - szepcze i w tej chwili para
nas zauważa.
Jeśli Harry jest przestraszony, to zupełnie nie daje tego
po dobie poznać, gdy Rebecca ciągnie go w naszą stronę. Jego mina pozostaje
niewzruszona, za to mnie do oczu napływają łzy i nawet nie próbuję ich jakoś
szczególnie hamować.
- Cześć! – woła Rebecca, a jej usta wyginają się w
triumfalnym uśmiechu.
Przełykam głośno ślinę i patrzę wyczekująco na chłopaka
obok niej.
Ale on nie zaszczyca mnie spojrzeniem. Żuje gumę i
kompletnie mnie ignoruje, wbijając nóż prosto w moje plecy. Przez moją głowę
przelatuje tysiące myśli z nim związanych i zastanawiam się jak mogłam być tak
głupia. Przecież powinnam się tego spodziewać, prawda?
Łzy spływają po mojej twarzy i odwracam się, by Harry nie
mógł ich zauważyć. Nie chcę zostać dodatkowo upokorzona, więc rzucam tylko:
- Chyba pora na mnie.
I uciekam. Dosłownie. Zbiegam po schodach i kieruję się w
stronę pierwszego lepszego wyjścia, bo nagle ogromna galeria wydaje mi się być
zbyt ciasna. Obracam się kilkakrotnie i choć nie chcę, by chłopak za mną biegł,
to gdzieś w głębi duszy mam nadzieję, że to właśnie zrobi. Ale nie widzę ani
jego, ani Kelsey. Nikt za mną nie wołał. Wypadam na zewnątrz i biegnę na
pobliski przystanek z nadzieją, że nie będę musiała długo czekać na autobus.
_____________
Okej, więc dzień dobry. Ja jak zwykle chora, ale z tym rozdziałem poszło mi wyjątkowo łatwo i szybko. Jak już pewnie zauważyliście, jest on napisany w czasie teraźniejszym i przyznam, że tak jest mi o wiele łatwiej i przyjemniej. Wiem, że robiłam na ten temat ankietę, ale skoro już wiecie jak to wygląda z mojej strony, to jestem ciekawa waszych opinii :) Powinnam wrócić do czasu przeszłego czy zostać w teraźniejszym? xx
Do zobaczenia za tydzień (lub MOŻE trochę wcześniej, zobaczymy)
Rozdział jest oczywiście bardzo dobry, profesjonalnie rzecz ujmując... co ja chrzanię xD
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie piszesz i cholernie się ciesze, że trafiłam na Twoje opowiadanie :*
Trochę ciężka sprawa z tym czasem... osobiście uważam, że opowiadanie pisane w czasie przeszłym ma... 'to coś'.
Jak juz zauważyłam, w ankiecie większość osób wybrała opcje, jako że czas nie ma dla nich znaczenia, więc myślę że moja opinia nie ma tutaj większego znaczenia. Jednakże jakoś tak miałam ochotę to napisać :)
Jak tylko Tobie wygodniej pisze się w czasie przeszłym to nic nie stoi na przeszkodzie :)
Pozdrawiam i do następnego :) xx
Naprawdę dziękuję bardzo za zrozumienie :)
UsuńMi się osobiście bardziej podoba w czasie terazniejszym ;)
OdpowiedzUsuńZajebiste szkoda, że jesteś chora :c mam nadzieje że wszystko okej a co do hazzy to takie wtf jak z tą Rebeca był mam nadzieję że wytlumaczy to jakoś Ronnie ;)
OdpowiedzUsuńo kurna, sie porobiło!
OdpowiedzUsuńjeju genialny!
nie mogę się doczekać następnego
Świetny rozdział. Ale Hazza zrobił mega wtf. Ciekawe jak się wytłumaczy z tego Ronnie. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńfantastiko <3 pani okrzyczała mnie na lekcji że grzebie w telefonie kiedy czytałam xD a czas jest mi obojętny, tak i tak jest świetnie!
OdpowiedzUsuńHarry..............
OdpowiedzUsuńBRAK SŁÓW DO NIEGO.
co do czasu wolę przeszły, choć teraźniejszy nie sprawia mi żadnego kłopotu :)
Fryzjerkaa
Pisz w teraźniejszym bo lepiej Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńJezu Cedric nie żyje, tak płakałam.
Voldemort powrócić, co to będzie hehehehehh
Sorcia hahahahahhahahahhah
Teraz na temat tego gówna co napisałaś
A tak serio to nie gówno, taki żarcik
Tak więc wkurwia mnie Roniucha bo kurwa co chwile beczy i ucieka zamiast przypierdolić Heriemu w morde i tej szmacie też
Tej Kelsey nie lubie, mam wrażenie że jest prostytutką XDDD
TAK SZCZERZE TO MAM NADZIEJE, ŻE NASTĘPNY BĘDZIE LEPSZY BO TEN TAKI ZWYKŁY JAK DLA MNIE BYŁ, ALE OKI
Chyba się rozpisałam co nie....
Papi ♥
Idź sobie... :)
UsuńRozdział jak zwykle świetnie napisany, i...hihihi nawet nie zauważyłam że zmieniłaś czas dopóki nie przeczytałam notki pod XD A Harry to palant, frajer, dupek, drań, skurwiel, kocham go Xd Świetne ;*
OdpowiedzUsuńBoziu, cudne <3 Ale się dzieje, Boże! Lubię, kiedy są takie momenty, bo uwielbiam, kiedy Harry później chce się pogodzić z Ronnie i później aaaaaa! No to jest takie fajne jak się godzą Xd <3 I później pewnie będzie się działo coś więcej ekhem... XD
OdpowiedzUsuńHarry'emu mam ochotę nakrzyczeć prosto w twarz i dać z liścia w tą jego piękną mordkę XD Kurde co on sobie wyobraża?! arwrwrgr jestem zła na niego! I nie lubię tej suki Rebecci. A Ronnie to powinna zrobić właśnie to, na co ja mam ochotę.... XD Później i tak by się pogodzilim a jak już wcześniej wspoinałam, uwielbiam to XD
Myślę, że Harry spotyka się z tą Rebeccą jakoś specjalnie. Nie wiem dlaczego, ale mam takie dziwne przypuszczenia.
Może chce wzbudzić w Ronnie zazdrość? Może wtedy czuje się jakiś pełniejszy, czy coś hahahaha nie wiem :D Harry jest dziwny
A co do czasu... Hmm, w sumie mi to obojętne.
Nawet muszę przyznać, że w czasie teraźniejszym lepiej mi się czyta, wygodniej haha :D Chociaż, nie ukrywam, przyzwyczaiłam się do wcześniejszego stylu pisania. Oczywiście musimy brać pod uwagę też Twoją opinię, a jako że Tobie lepiej pisze się w teraźniejszym to szanujemy to i chyba zgadzamy się na tą propozycję :D Więc podsumowując, mi jak najbardziej odpowiada czas teraźniejszy :D Jeszcze raz, CUDOWNIE, NAJLEPIEJ, ŚWIETNIE, SUPER, DAJĘ OKEJKĘ! :D <3
~Kasieńka, fanka Frozena <3 ^^
Jej... XD
UsuńKocham ten blog, serio. Jeden z moich ulubionych ;*
OdpowiedzUsuńmiło wiedzieć :)
Usuń