Veronica's POV
Zobaczyłam, jak mięśnie Harry’ego napięły się w momencie,
gdy uderzył tamtego faceta. Moja dłoń bezwiednie powędrowała do ust. Cofnęłam
się o kilka kroków, kiedy tym razem to Harry oberwał. Rozgrywająca się na moich
oczach bójka nie wzbudziła wśród zebranych mężczyzn niczego, oprócz ekscytacji.
Wiedziałam, że sama sobie nie poradzę, poza tym strach sparaliżował każdą
kończynę mego ciała. Chciałam krzyknąć, by przestali się bić, ale w moim gardle
uformowała się gula. Na miłość boską, ten facet tylko klepnął mnie w tyłek.
Myślę, że reakcja Harry’ego była zbyt gwałtowna. Przypomniało mi się rozcięcie
na jego wardze, które wciąż się do końca nie zagoiło. Czy to właśnie stąd je
miał? Wtedy też wdał się w bójkę?
Pijany mężczyzna wylądował na chodniku w momencie, w
którym ktoś ich rozdzielił. Sytuacja została nieco opanowana, ale widziałam, że
Harry nadal jest wściekły. Kiedy obrócił głowę w moją stronę, nie poznałam jego
oczu. Były ciemne i lodowate, przeszywały mnie jak sztylet. Zrobiłam kolejny
krok w tył, wpadając przy tym na faceta, który cuchnął alkoholem. Nie
cierpiałam tego zapachu, ponieważ źle mi się kojarzył, więc czym prędzej się
odsunęłam. Opuściłam ręce i oblizała suche wargi. Uciekłam wzrokiem na ścianę
budynku zbudowanego z czerwonej cegły, który
znajdował się obok baru.
Oszacowałam, że jeśli pobiegnę, powinnam zdążyć na
autobus. Przystanek znajdował się kilka minut drogi stąd. O wsiadaniu z Harrym
do samochodu nie było nawet mowy. Bałam się go, a on był zbyt agresywny.
Wszyscy wokół rozeszli się, zostaliśmy tylko my i
mężczyzna leżący na chłodnej ziemi. Nie odważyłam się spojrzeć na żadnego z
nich.
- Ja… Złapię autobus – wyszeptałam niewyraźnie pod nosem
i puściłam się szybkim biegiem wzdłuż chodnika.
W takich chwilach dziękowałam Bogu za dobrą kondycję.
Budynki, które mijałam po drodze, zlewały się w jedno, choć kolor każdego z
nich różnił się. Skręciłam w lewo i przyspieszyłam, widząc ludzi wychodzących z
pojazdu. W ostatniej chwili wskoczyłam do środka, mieszając się z tłumem.
Prawdę mówiąc, nie miałam ze sobą pieniędzy na bilet, więc modliłam się w
duchu, by kierowca nie zorientował się, że jadę na gapę. Zajęłam jedno z trzech
wolnych miejsc siedzących z samego tyłu. Mój oddech unormował się i oparłam
głowę o szybę. Przejechałam wzrokiem po ludziach, znajdujących się tutaj. Przede
mną siedziała para staruszków, obok mnie matka z kilkuletnim synkiem, jeszcze
dalej jakieś małżeństwo w średnim wieku i grupka studentów/nastolatków. Miałam
nieoparte wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, więc skuliłam się i
próbowałam ich ignorować. Autobus zatrzymał się na kilku przystankach, nim w
końcu mogłam wysiąść z ulgą. Kierowałam się do domu, nadal mocno roztrzęsiona.
***
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – westchnęła Cassie z
irytacją.
Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem. Zawstydziłam się,
bo wiedziałam, że urodziny są dla niej bardzo ważne i obiecałam pomóc w ich
przygotowaniu.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
Stałyśmy przy niebieskich szafkach, które zlewały się z
tylko trochę jaśniejszymi od nich ścianami. Otworzyłam swoją i przełożyłam wszystkie
książki z niej do swojej torby, po czym obróciłam się w stronę przyjaciółki.
- Idziemy? – zapytała trochę weselszym tonem, na co
przytaknęłam.
Opuszczając budynek szkoły, rozmawiałyśmy o szczegółach
imprezy, która miała odbyć się w przyszłą sobotę. Skierowałyśmy się w stronę
samochodu Cas, kiedy dziewczyna szarpnęła mnie za rękę.
- Ronnie, czy to nie Harry?
Co? Ostatni raz widziałam go trzy dni temu, kiedy pobił
się z tamtym facetem. Wiem, że stanął w mojej obronie, ale przeraził mnie na
śmierć i jego reakcja była mocno przesadzona. Zobaczyłam, jak bardzo potrafi
być niebezpieczny i zapragnęłam nigdy więcej go nie spotkać. Do tej pory moje
życie było ciche, spokojne i poukładane, a gdy tylko się poznaliśmy, wkradły
się w nie tajemnice, kłamstwa i pewien mrok, który mi się nie podobał.
Podążyłam wzrokiem za spojrzeniem przyjaciółki. Harry
stał oparty o maskę swojego czarnego samochodu, biała koszulka opinała jego
klatkę piersiową, ciemne rurki zaczepione były nisko na biodrach, a loki
rozrzucone w nieładzie. Coś w jego twarzy zmieniło się. Pod wargą widniał
kolczyk w postaci czarnej kuleczki. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, by chłopak
go nosił. Teraz wyglądał zdecydowanie bardziej seksownie, ale i groźniej.
Obojętność w jego oczach sprawiła, że wcale nie miałam ochoty do niego
podchodzić, a bez wątpienia czekał na mnie. Przełknęłam głośno ślinę.
- Możemy już iść? – wymamrotałam, przemykając między
samochodami z przyjaciółką na ognie.
Cieszyłam się, że zaparkowała po drugiej stronie,
ponieważ bez problemu mogłam uniknąć kontaktu z Harrym.
- Dlaczego z nim nie porozmawiasz? – zapytała Cassie, gdy
wsiadałyśmy do jej srebrnego minivana.
Usłyszałam, jak chłopak krzyczy moje imię. Jego głos był
matowy. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłyśmy. Odetchnęłam dopiero, kiedy
wyjechałyśmy na dwupasmówkę.
- Więc? – ponagliła mnie.
Opowiedziałam jej pokrótce, co wydarzyło się w niedzielę.
Z każdym kolejnym słowem widziałam, jak jej oczy powiększają się. Kiedy
skończyłam, zapadło dłuższe milczenie.
- Łał – skomentowała wysokim tonem. – Słuchaj, Ronnie.
Wiesz, że mam na myśli tylko i wyłącznie twoje dobro, więc nie pogniewaj się,
jeśli powiem, że nie podoba mi się ten typ i wolałabym, gdybyś przestała go
widywać – powiedziała zatroskana.
Zdawałam sobie sprawę, że moja przyjaciółka ma rację.
Przytaknęłam jej, ale bez większego przekonania. Podjechałyśmy pod mój dom i
cmoknęłam ją na pożegnanie, po czym wyszłam z samochodu.
W domu nikogo nie było, rodzice pracowali. Usiadłam w
kuchni, przy niewielkim stole i wlepiłam wzrok w beżowe ściany pokryte
kafelkami. Bezskutecznie próbowałam wyrzucić Harry’ego z moich myśli.
Odtwarzałam głęboki głos i przerażający wzrok chłopaka, dopóki nie poczułam jak
burczy mi w brzuchu. Podniosłam się z miękkiego, obitego skórą krzesła i podeszłam
do niewielkiej lodówki. Przejrzałam jej zawartość, ale nie znalazłam nic, na co
miałabym ochotę. Wyjęłam z górnej szafki odpowiednią ilość pieniędzy i wyszłam
do sklepu.
Harry's POV
Rzuciłem niedopałek na chodnik i przydeptałem go butem.
Odwróciłem się. Zauważyłem, że Matt idzie za mną już od dobrych dziesięciu
minut. Jeśli liczył na to, że mnie wystraszy, to się przeliczył. Jak na
końcówkę stycznia, dzisiaj było dość ciepło, więc zrezygnowałem z kurtki,
jednak teraz tego żałowałem. Im ciemniej się robiło, tym chłodniejsze było
powietrze. Wcisnąłem ręce w kieszenie i ponownie się obróciłem.
- Długo będziesz tak za mną lazł, Reed? – zawołałem do
Matta, uśmiechając się ironicznie do siebie.
Przystanąłem na chwilę, by mógł podejść bliżej.
- Co robiłeś dzisiaj pod szkołą? – zapytał bez żadnych
wstępów.
- Nie sądzę, by to był twój interes – uniosłem głowę.
Byliśmy niemal tego samego wzrostu, ale nie można
zaprzeczyć, że to ja byłem od niego silniejszy. Już nie jeden raz obaj mieliśmy
okazję się o tym przekonać.
- To jest mój interes, dopóki chodzi o moją dziewczynę –
warknął, stając zaledwie pół metra ode mnie.
Zaśmiałem się z nutą sarkazmu.
- Chyba chciałeś powiedzieć: byłą dziewczyną.
Widziałem, jak wykrzywia twarz we wściekłym grymasie.
Wyglądał jak totalny idiota. Irytowało mnie, gdy ciągle stawał mi na drodze,
ale z drugiej strony dawało mi satysfakcję patrzenie, jak ciągle ze mną we
wszystkim przegrywa.
Matt zupełnie niespodziewanie przycisnął mnie do ceglanej
ściany, ale jego przewaga nie trwała długo, bo po chwili to on uderzał głową o
mur. Jęknął i uniósł dłonie w geście poddania, ale bezustannie zaciskałem ręce
na jego szyi. Widziałem, że zaczyna się dusić, więc odpuściłem. Robiłem dużo
złych rzeczy, ale serio, nigdy nikogo nie zabiłem i nie planowałem, choć czasem
nachodziła mnie ochota.
- Uważaj na słowa i na to, co robisz, fiucie – rzuciłem z
cieniem bezczelnego uśmiechu.
Jego ostre spojrzenie nie zrobiło na mnie wrażenia. Facet
sapał, jakby przebiegł niesamowicie długi maraton.
- Nie zachowuj się jak pieprzona baba.
Znów się na mnie rzucił, trafiając pięścią w moją
szczękę. Odepchnąłem go. Uderzyłem kolanem w jego brzuch, a zaciśniętą dłonią
prosto w twarz. Upadł na ziemię, ale zachował na tyle klasy, że od razu się z
niej podniósł. Nie mogłem się nie zaśmiać na ten widok. Wyglądał jak ostatnia
ciota, kiedy wykrzywiał mordę z bólu.
- Ostrzegam cię po raz ostatni, Styles – jego słowa
zabrzmiały jak syk.
Uniosłem brwi, udając, że nie wiem o czym mówi.
- Spierdalaj od Ronnie – ciężki głos zatopił się w ciszy,
którą otulona była alejka.
- Veronica… - westchnąłem ze sztucznym entuzjazmem, tylko
po to, by go wkurwić.
W porę zauważyłem, jak unosi ramię, by ponownie mi
przyłożyć, ale zablokowałem cios.
- Daj spokój. Odpuść już, bijesz jak dziewczyna –
zachichotałem, ale tym razem był to szczery śmiech.
Pomimo ciemności, widziałem złość, która majaczyła w jego
oczach. Nagle znikąd moich uszu dobiegł cichy tupot stóp. Ktoś zbliżał się w
naszą stronę, ale nie zwróciłem na to szczególnej uwagi. Cały czas skupiałem
się na ruchach faceta, który coraz głośniej jęczał. Postać, która wyłoniła się
zza zakrętu, znajdującego się jakieś pięćdziesiąt metrów od nas, przystanęła.
Dopiero to przykuło mój wzrok. Niska dziewczyna ubrana była w czarne legginsy
oraz zieloną bluzę wkładaną przez głowę, jej ciemne, długie włosy spływały
falami na ramiona, a twarz świadczyła o tym, jak bardzo wystraszona była. Od
razu ją rozpoznałem.
- Veronica, zaczekaj chwilę! – krzyknąłem za nią.
Odepchnąłem od siebie Matta, który naparł na mnie, gdy
tylko zobaczył Ronnie i puściłem się w pogoń za uciekającą dziewczyną.
Cześć kochani xx No to na początek chciałabym powiedzieć, że nie jestem pewna jeśli chodzi o kolejny rozdział, bo w sobotę nie będzie mnie w ogóle w domu, więc nie ma opcji bym go napisała do tego czasu i dodała, ale myślę, że pojawi się w niedzielę.
A teraz mam nadzieję, że to przeczytacie, bo chciałam wam strasznie podziękować, za każdy komentarz z osobna i za wszystkie razem wzięte, za wszystko co piszecie mi na ask'u, bo to naprawdę dla mnie bardzo ważne. Wczoraj dostałam po prostu masę wiadomości, które przyprawiły mnie o morze łez, serio. Strasznie łatwo się wzruszam i dawno nikt mnie tak nie rozczulił, więc musiałam się wyryczeć xx Kocham was, jesteście najlepsi xx
No i przepraszam za błędy, jeśli jakieś są oraz zapraszam do komentowania x
Jeżeli miałbym oceniać, to właśnie ten rozdział jest najlepszy <3 Już czekam na następne z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńo ranyy nie płacz jesteś wspaniałą autorką kocham czyta,c twoje opowiadanie czekam na następny ! ;* my tez cie kochamy ;*
OdpowiedzUsuńHej ;) Podałaś mi linka na asku, i pomyślałam, że przeczytam. Niektóre fanfiction są wydumane i nudne. Podjęłam decyzję, że chętnie sprawdzę jakie jest Twoje i nie żałuję swojej decyzji ;) Cudnie. Po prostu cudnie. Pisz dalej i się nie poddawaj bo masz talent :D Będę czytać i komentować :*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
Dziękuję, wena zdecydowanie się przyda bo jak na razie siedzę nad rozdziałem i NIC :C
UsuńNo właśnie. Niektórzy mają talent do rysowania inni do fotografownia a ty masz do pisania. I jak widzisz ty masz talent do pisania a ja do komentowania XD :*
OdpowiedzUsuńJeśli masz talent do komentowania to możesz rozwinąć go komentując pozostałe rozdziały a później najnowsze, na bieżąco xx
UsuńNie wiem czy to ma na celu już wzruszać..ale mi się już płakać jak to teraz czytam ♥
OdpowiedzUsuńoczywiście piękne. Cudownie piszesz. <3 czekam na next, aaaw. Oby dorwał tę Ronnie.
Nie płacz, bo znowu się porycze jak dziecko xx Dziękuję, kochana strasznie jesteś x
UsuńHarry zapierdalaj do niej! Wypierdol Matta, żeby też nie leciał. WRRRRRRRRRRRRRRRR tyle emocji ~ królowa Majs ♡
OdpowiedzUsuńCudeńko *.*
OdpowiedzUsuńkocham<--- jedyne słowo które wyraża moje uczucia do Ciebie i tego ff
OdpowiedzUsuń~Nati♥
Ja też kocham, wszystkie was kocham, jejkuu. Jesteście częścią tego ff, pamiętajcie skarby x
UsuńBoziu, Boziu, Boziu, cudo, cudo, cudo! <3 Zakochałam się w tym ff. ^^
OdpowiedzUsuń~Kasieńka, fanka Frozena xD <3
Szczerze? Świetny. Mam tylko takie jedno ale. "Tylko i wyłącznie" to błąd ortograficzny. :p ale ponieważ to wypowiedź Cas, to nic złego się nie stało, bo to ona 'popełniła' ten błąd, w pewnym sensie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń