Harry's POV
Wpatrywałem się w dziewczynę wtuloną w mój bok. Z jej
lekko rozchylonych warg z cichym świstem ulatywało powietrze. Rumieńce na
twarzy sprawiały, że przypominała mi drobnego elfa, a ciemny warkocz, o którym
musiała zapomnieć wczorajszego wieczoru spływał miękko wzdłuż jej pleców.
Rzekłbym nawet, że wyglądała uroczo, gdyby to słowo funkcjonowało w moim
słowniku. Nie mogłem się powstrzymać, by nie pogładzić ostrożnie kciukiem jej
miękkiego policzka, uśmiechając się przy tym do samego siebie. Musiałem
wyglądać jak kompletny kretyn.
Nawet nie zauważyłem, kiedy powieki Ronnie uniosły się do
góry.
- Dzień dobry – wymamrotała zaspanym głosem. – Która
godzina?
- Dopiero piąta – odparłem.
Przyjrzałem się jej uważnie, doszukując się jakichkolwiek
oznak zmiany nastroju, zniechęcenia, lub czegokolwiek.
- Czemu się tak gapisz? – spytała.
Jeśli coś było nie tak, to wyraźnie nie dawała po sobie
tego poznać.
- Dobrze się czujesz?
Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie ku górze.
- Lepiej, niż możesz to sobie wyobrazić.
- Nic cię nie boli? – wolałem się upewnić.
- Nie, Harry. Nic mnie nie boli – westchnęła. – A
powinno?
Wprawdzie nigdy nie miałem do czynienia z dziewicą, i
choć w gruncie rzeczy nie pozbawiłem jej dziewictwa, to i tak miałem pewne
wątpliwości.
Nie odezwałem się.
- Zaraz będę musiał iść – wymamrotałem po dłuższym
milczeniu, przytulając głowę do zagłębienia szyi dziewczyny.
Poczułem jak jej mała dłoń zaciska się na mojej koszulce.
- Nie idź – pisnęła.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Twoja mama wróci.
- Nie chcę, żebyś sobie szedł. – Wyglądała na
wystraszoną.
Objąłem ją mocniej w pasie.
- Nie po tym, kiedy… No wiesz… - widziałem, że wyraźnie
czuje się skrępowana.
- Kiedy zrobiłem ci dobrze? – zasugerowałem, uśmiechając
się do własnych myśli.
Ronnie spłonęła rumieńcem i ukryła twarz w poduszce.
- No – zduszone burknięcie wydobyło się z jej ust.
Pocałowałem delikatnie jej ramię.
- Nie powinnaś się tego wstydzić – mruknąłem miękko, lecz
ona pozostała niewzruszona.
Nadal uparcie nie chciała na mnie spojrzeć.
- Wrócę – obiecałem.
Dopiero to poskutkowało i dziewczyna odwróciła głowę w
moją stronę.
- Jesteś samochodem? – zapytała, zmieniając temat.
Skinąłem głową, a kilka niesfornych loków opadło na moje
czoło. Przeczesałem włosy z irytacją.
- Może odwiózłbyś mnie do szkoły? - zaproponowała, a jej oczy rozbłysnęły w dziecinnej ekscytacji.
Veronica's POV
Wykorzystałam to, że mama była wyjątkowo zmęczona tego
dnia i powiedziałam jej, że może iść się położyć, zapewniając, że zabiorę się z
Cassie, co oczywiście było jedną wielką bzdurą. Byłam odrobinę obolała po
wczorajszym incydencie, a na myśl o głowie Harry’ego między moimi nogami niemal
natychmiast oblewałam się krwistym rumieńcem. Nie mogłam sobie wyobrazić czegoś
lepszego i zaczynałam rozumieć, dlaczego ludzie robią z tego takie wielkie
halo. Gdybym miała wybierać, zgodziłabym się na to ponownie.
Przewiesiłam torbę przez ramię, wsunęłam na nogi swoje
znoszone vansy i jak najciszej potrafiłam, wyszłam z domu. Musiałam przejść
jakieś sto, może dwieście metrów. Minęłam zakręt, a moim oczom ukazał się Harry
siedzący na masce swojego auta. Rozrzucone w nieładzie loki opadały na jego twarz
bez wątpienia zasłaniając mu pełne pole
widzenia. Był tak skupiony na ekranie swojego telefonu, że nie zauważył ani nie
usłyszał mojej obecności. Dopiero gdy stanęłam przy jego boku, uniósł swoje
spojrzenie. Na mój widok kąciki jego ust uniosły się do góry. Odwzajemniłam
uśmiech i stanęłam przed nim, nie wiedząc za bardzo co zrobić.
- Chodź tu – poprosił chłopak.
Zrobiłam dwa kroki w przód i znalazłam się między jego
nogami. Harry zsunął się z maski, a jego ręka owinęła się wokół mojej talii. Po
chwili poczułam jego usta na swoich, jednak pocałunek trwał zaledwie kilka
sekund.
- Smakujesz truskawkami – wymamrotał, odsuwając się ode
mnie.
Wydęłam usta z niezadowoleniem, ale nie zaprotestowałam.
Pozwoliłam, by otworzył przede mną drzwi i zajęłam miejsce po stronie pasażera.
Po chwili sam zasiadł za kierownicą. Przekręcił kluczyk w stacyjce i włączył
radio. Muzyka, która wypełniła wnętrze samochodu nie należała do przyjemnej dla
uszu i udało mi się wynegocjować jedynie przyciszenie jej.
- Muszę zadbać o twój gust muzyczny – stwierdził Harry,
wjeżdżając na ulicę.
Zmroziłam go wzrokiem.
- Nie sądzę, by z moim gustem muzycznym było coś nie tak
– burknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
Zapadła między nami cisza, podczas której kilkakrotnie
spojrzałam w stronę chłopaka. On jednak uparcie wpatrywał się przed siebie,
udając całkowicie skupionego na drodze.
- Harryyy – odezwałam się marudnym tonem głosu, celowo
przeciągając literkę „y” na końcu.
W końcu na mnie zerknął, jednak dostrzegłam w jego oczach
jakiś dziwny, niezrozumiały błysk, który mówił mi, bym znów zamilkła.
Poprawiłam się nerwowo na skórzanym siedzeniu i zacisnęłam wargi.
Czy powiedziałam coś nie tak? Mój żołądek ścisnął się w
supeł. Nie rozumiałam jego zmiany nastroju.
Na miejsce dotarliśmy sporo przed czasem. Odwróciłam się
w stronę Harry’ego, chcąc ponownie spróbować nawiązać rozmowę, jednak on mnie
uprzedził.
- Powinnaś iść – oznajmił lodowato.
Przełknęłam głośno ślinę, a moje mięśnie napięły się.
- W takim razie do zobaczenia. Chyba – rzuciłam wściekle
i wysiadłam z samochodu, trzaskając drzwiami z całej siły.
Nie przejęłam się tym, że mogłabym uszkodzić jego ukochane
auto. W tamtej chwili mnie wkurzył i czułam
się upokorzona po tym co wydarzyło się wczorajszej nocy. Nagle jakby coś
mu się odwidziało. Zrobiło mi się niedobrze, a do moich oczu napłynęły
niechciane łzy.
Tylko nie płacz, powiedziałam sobie w myślach.
Wciąż miałam nadzieję, że chłopak wysiądzie z tego
pieprzonego samochodu i pójdzie za mną, próbując mnie przeprosić i wytłumaczyć
swoje dziwne zachowanie, ale na próżno się łudziłam. Zamiast tego wpadłam
prosto na Jonnah, chłopaka Cassie. Gdyby nie to, że przytrzymał moje ramiona,
prawdopodobnie wywróciłabym się.
- Wszystko w porządku? – zapytał, marszcząc brwi.
Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się niezbyt
szczerze.
- Tak, wszystko dobrze – skłamałam.
- Pierwsze kłopoty w związku? – drążył.
Spojrzałam na niego spode łba, ruszając przed siebie w
stronę wejścia do szkoły.
- Nie sądzę, by powinno cię to interesować – odcięłam
się.
Cały czas czułam za sobą jego obecność.
- Okej, przepraszam. Tak tylko spytałem – wydawał się być
naprawdę skruszony.
Westchnęłam, jednak nie odezwałam się.
- Cassie dzisiaj nie będzie. Dzwoniła przed chwilą, że
kiepsko się czuje. Chyba dopadła ją jakaś grypa – zmienił temat.
Zmartwiłam się. Nie chciałam tego dnia zostawać sama ze
swoimi myślami i wiedziałam, że będzie brakować mi jej gadaniny. Obiecałam
sobie, że zadzwonię do niej od razu po lekcjach.
Okazało się jednak, że nie będę zdana tylko na własne
towarzystwo, bo we wszystkim kroku dotrzymywał mi Jonnah. Co prawda nie
zdążyłam go jakoś szczególnie bliżej poznać, ale wydawał się być naprawdę miły
i cieszyłam się, że przyjaciółka trafiła właśnie na niego. Poza tym różnica
charakteru w ich przypadku wychodziła im na dobre, dzięki temu unikali zbędnych
kłótni i po prostu dopełniali się.
Po piętnastej zadzwoniłam do mamy czy mogłaby mnie
odebrać, wciskając jej wymówkę, że Cass miała coś do załatwienia i nie mogła
mnie podrzucić. W domu byłyśmy dopiero grubo po szesnastej, ponieważ
zahaczyłyśmy jeszcze o supermarket, a chodzenie po sklepach z moją mamą było
istną męczarnią, której nie życzyłam chyba nikomu. W jakiś dziwny sposób udało
wyrzucić mi się z myśli Harry’ego, wmawiając sobie, że miał gorszy dzień i mu
przejdzie. Nie widziałam innego wyjaśnienia, albo po prostu nie chciałam go
widzieć. W każdym razie, nie trwało to długo, ponieważ tuż przed swoim wyjściem
do pracy mama zorientowała się, że zapomniała o cukrze, a ponieważ w domu nie
mieliśmy już ani pół łyżeczki, ponownie wysłała mnie do sklepu. Wcisnęła mi
dwudziestodolarowy banknot, zaklinając, że jeśli nie wrócę do osiemnastej, to
będzie ze mną źle.
Chcąc nie chcąc, ubrałam się ciepło, ponieważ o tej porze
na dworze już dawno było ciemno, a co za tym szło, zimno. Nie przepadałam za
chodzeniem w samotności po pozornie opuszczonych uliczkach, zwłaszcza w mroku i
mgle, która wówczas panowała, wiec wepchnęłam do uszu słuchawki i wybrałam z
listy na iPodzie pierwszy lepszy popowy kawałek, po czym wyszłam z domu. Gdy
tylko minęłam zakręt, poczułam się nieswojo. Miałam nieodparte wrażenie, że
ktoś cały czas za mną idzie. Odwracałam się co chwilę nerwowo, jednak nikogo
nie byłam w stanie dostrzec. Dopiero za piątym, może szóstym razem ujrzałam
zarys ciemnej, wysokiej i umięśnionej sylwetki. Nie miałam wątpliwości co do
tego, że jest to mężczyzna, ale przez sporą odległość, która nas dzieliła nie
widziałam jego twarzy. Miał na sobie kaptur, co tylko spotęgowało mój strach.
Kiedy zauważył, że stoję i się na niego gapię, puścił się biegiem w moją
stronę. Bez chwili namysłu, rzuciłam się do ucieczki. Biegłam przed siebie ile
sił w nogach, a mój oddech z każdą chwilą stawał się coraz cięższy. Słyszałam,
że nieznajomy jest coraz bliżej, więc obejrzałam się przez ramię. Wystarczyło
jakieś trzydzieści kroków i byłabym na jego wyciągnięcie ręki. Skręciłam
gwałtownie i wtedy odbiłam się od czegoś twardego, upadając na betonowy
chodnik. Z przerażeniem uniosłam wzrok. Przede mną stał Harry we własnej
osobie.
- Ronnie? – wydawał się być zaskoczony, jednak szybko
jego zdziwienie przerodziło się w złość. – Co tutaj do cholery robisz?
__________________________
Witam kochani. Cóż no, nie mam w sumie zbyt dobrej wiadomości, bo w związku z organizacją konkursu znów przybywa mi dodatkowych zajęć, czyli znów mniej czasu... Tym sposobem rozdziały będą pojawiały się co tydzień, w niedzielę. Ewentualnie jeśli będę miała dodatkową wolną chwilę i będę mogła coś napisać, to może dodam wcześniej, i no ogólnie to przepraszam was bardzo, ale wy też chodzicie do szkoły i mam nadzieję, że zrozumiecie. Kocham was bardzo i mam nadzieję tylko, że to nie wypłynie na to, że przestaniecie czytać bloga, bo znam takie przypadki.
PS Mam nadzieję, że jeśli chodzi o urodziny Pauliny to znów mogę na was liczyć, bo jesteście najwspanialszymi czytelnikami na świecie i chcecie uszczęśliwiać innych ludzi, więc no.
Cudowny *_*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuń/ Kasiaa_a
No nareszcie :) czekałam dziś cały dzień o w końcu się doczekałam. Rozdział genialny :) tylko szkoda że taki krótki i znowu zakończony w takim momencie..
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Paulina!
A ja czekam na kolejny rozdział :))
Jeszcze raz spełnienia marzeń Paulinko, 1OOO Lat! <3
OdpowiedzUsuń_______________________________
Piękne *.* Nie wiem za co, ale ciągle śmieję się z momentu, kiedy Ronnie mówi-Jesteś samochodem?-przeczytałam to tak..dosłownie. W sensie, że czytając źle pomyślałam i wyczytałam, że Harry JEST samochodem...xD
Jak ja kocham ten fanfic :)
_______________
fryzjerka Louis'a
Wszystkiego najlepszego Paulina! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to świetny jest tylko tak strasznie wkurza mnie tutaj Harry! O co mu w ogóle chodzi?! Kretyn! Ale i tak go kocham hahaha XD No i weny!
I przestań kończyć w takich momentach... Proszę! Wiesz jak to męczy? Potem się zastanawiam tyle dni o co może chodzić albo co się może wydarzyć dalej hahaha XD /Kwiatonatorka
Dziękuję :) Ale ja kocham kończyć w takich momentach... xx
UsuńSto lat Paulinko <3 Spełnienia marzeń xx
OdpowiedzUsuń__________________________________________________________
ROZDZIAŁ JEST PRZEWSPANIAŁY <3 Harry mnie wkurzył... Nawet ciężarna nie ma tak szybkich zmian nastroju... Ale musi się to wszystko ułożyć, bo inaczej.. Coraz bardziej boję się o Ronnie :c HARRY ZRÓB COŚ Z TYM ROZUMIESZ?! Kc <3 /Twoja kochana Emlka <3
Harry ma okres... XD
UsuńŚwietny rozdział. Ciekawe kto prześladuje Ronnie? Czekam na nexta. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńEj , chyba nie masz nic przeciwko temu, żebym wstawiła link twojego bloga na pewnym portalu społecznościowym? ;*muszę się upewnić xd. Rozdział superrrrrr. Co Harremu kurde odbiło? ! Będę się męczyć cały ten głupi tydzień żeby się dowiedzieć! ;* oddychaj. ... Xd Hazz ♥
OdpowiedzUsuń/Pauls
A no i najlepszego imienniczko :*
UsuńNie mam nic przeciwko, ale podaj linka jeśli możesz xx
UsuńDoczekałam się w końcu Harry's POV jejejejejjejejeej
OdpowiedzUsuńMatka Ronnie zaczyna mnie wkurwiać, paniusia jedna haahaaahahah
Harry też jakiś nadęty cymbał i wgl
Ronnie wstydnisia zasrana
Głupi chłoptaś Cassie
No i Cassie, która jest na szczęście chora :)) heheheheheheh
Także podsumowując wspaniały rozdział kc ♥
... kto Cię skrzywdził? :))
UsuńO Matko O Matko O Matko O Matko <3 Cudowny! <3
OdpowiedzUsuńNie wiem o co chodzi Harry'emu, on ma jakieś zaburzenia....... XD <3 Przepraszam, ze tyle czasu nie komentowałam ale zbytnio nie miałam czasu i chęci, ale na szczęście to wróciło! <3. Więc, czasami nie myśl, że blog mi się znudził lub coś <3 Jeszcze raz, rozdział kjhgfdfgbh i tajemniczo zakończony :> Świetny <3 kc ♥
~Kasieńka, fanka Frozena <3 ^^