Veronica's POV
Drażniący zapach wywołał u mnie kaszel. Harry odwrócił
się w moją stronę i jeśli był choć trochę zdenerwowany, to nie dał po sobie nic
poznać.
- Idź pootwierać wszystkie okna – nakazał mi i ruszył w
głąb siwego dymu.
Ani mi się śniło go posłuchać. Zacisnęłam dłoń na jego
koszulce i podążyłam za nim. Wiem, że zachowałam się lekkomyślnie, ale nie
mogłam pozwolić, by cokolwiek mu się stało. Pokonaliśmy kilka ostatnich stopni,
a po jaskrawych płomieniach w dalszym ciągu nie było śladu. Nic, tylko ten
cholerny dym. Przeszliśmy wąskim korytarzem, po drodze zaglądając do dwóch
zagraconych pomieszczeń naprzeciwko siebie, ale były w nienaruszonym stanie. W
końcu z trudem udało nam się dostać do trzeciego; największego z nich. I nadal
żadnego ognia. Wypluwałam sobie płuca, rozpaczliwie próbując złapać oddech.
Powoli nic już nie widziałam, wszystko było siwe. W wyniku potknięcia, puściłam
się Harry’ego i wylądowałam na podłodze, na której leżało jakieś urządzenie, a
do niego przyklejona była kartka. Zorientowałam się, że dym, który zdążył
rozprzestrzenić się po całej piwnicy i pewnie po części domu, wydobywa się z
tego właśnie urządzenia. Nacisnęłam na oślep jakiś przycisk, mając nadzieję, że
po prostu był to wyłącznik. Szarpnęłam za nogawkę chłopaka i wręczyłam mu
świstek, a on pomógł mi wstać. Wskazał głową w kierunku wyjścia, więc
posłusznie pozwoliłam mu wypchnąć się z powrotem na górę. Obydwoje
zachłystnęliśmy się powietrzem, co chwilę kaszląc. W końcu Harry rozwinął
zmiętą karteczkę.
„ Sprytne, czyż nie? To tylko ostrzeżenie. Ale przecież
ty uwielbiasz ogień, prawda Styles?”
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, czytając ponownie
treść tej wiadomości i spojrzałam na jego twarz, która wydawała się być bledsza
niż zazwyczaj.
- O co chodzi? – zapytałam, marszcząc brwi, ale on nie
odpowiedział.
Zamiast tego znowu zniknął w piwnicy, a po chwili wrócił
z dziwnym urządzeniem, wypuszczającym dym. Z wściekłością wyrzucił go do
śmietnika.
- Harry – naciskałam, ale on uparcie mnie ignorował.
Nerwowo chodził po całym parterze, otwierając wszystkie
okna, nawet te w łazience.
- Możesz mi to wyjaśnić? – starałam się brzmieć
spokojnie, ale w żołądku mi się wywracało.
Nic, zero reakcji.
- Przestań mnie ignorować – nakazałam, ale i to nie
przyniosło skutku.
W końcu złapałam go za rękę, przykuwając tym samym jego
uwagę.
- Czego? – warknął na mnie, a jego oczy znacznie
pociemniały.
Tym razem się nie wystraszyłam.
- Powiedz mi – zażądałam.
- Co mam ci powiedzieć? – jego irytacja narastała, ale
nie był w tym jedyny.
Wyszarpnął dłoń z mojego uścisku. Mierzyliśmy się
spojrzeniami, aż w końcu się odezwał.
- Muszę iść – niemal wypluł te słowa.
- Oczywiście – mruknęłam gorzko. – Jak zwykle, gdy
pojawią się kłopoty. Właściwiej byłoby: muszę uciec.
Choć doskonale wiedziałam, że to usłyszał, to nie
skomentował tego, tylko zlustrował mnie wzrokiem. Spróbował chwycić mnie za
ramię, ale teraz to ja zrobiłam unik.
- Idź – starałam się brzmieć wrogo i nie dałam po sobie
poznać, że jak zwykle jego słowa mnie w jakiś sposób dotknęły.
- Ronnie… - spróbował coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Musisz przecież iść – powtórzyłam jego słowa.
Z jego twarzy zniknęła wściekłość, zamiast tego pojawiła
się bezradność i rezygnacja. Walczył ze sobą, aż w końcu westchnął i odsunął
się nieco ode mnie.
- To nie był dobry pomysł – wymamrotał pod nosem i miałam
wrażenie, że mówi bardziej do siebie, niż do mnie.
- Co? – spytałam, wbijając w niego spojrzenie.
- Wplątywanie cię w to wszystko. Cały syf, który
pozostawiłem po sobie, dotyczy teraz ciebie. Z mojej winy – miałam wrażenie, że
to jakiś chory wyrok.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- To żart, tak? Razem ze swoimi kolegami kpisz ze mnie i
patrzysz, jak robię z siebie totalną idiotkę? Nie istnieje żaden prześladowca,
po prostu brakuje ci rozrywki – panika wdarła się w mój głos, a ja nic nie
mogłam na to poradzić.
Harry przyciągnął mnie do siebie.
- Nie kpię z ciebie – oznajmił to takim tonem, jakby po
raz dziesiąty tłumaczył coś małemu dziecku, które nadal nic nie rozumie. – Nie
chcę, żebyś w tym uczestniczyła.
Wymsknęłam się z jego objęć.
- W czym niby uczestniczę?
Harry nie odpowiedział, ale wyglądał na zmartwionego i
wkurzonego jednocześnie.
- Kiedy mówiłem, że muszę iść, naprawdę miałem to na
myśli – zmienił temat.
Z jednej strony nie podobało mi się to, że miałam zostać
sama w domu, bo naturalne było, że się najzwyczajniej w świecie bałam, ale znów
z drugiej, nie zamierzałam go zatrzymywać. Chciałam chociaż przez chwilę zastanowić
się nad tym wszystkim, pomyśleć jasno.
Pokiwałam tylko głową.
- Nie będziesz sama. Niall pokręci się w pobliżu – oznajmił,
a ja uniosłam tylko brew.
- Nie sądzisz, że to przesada? – zasugerowałam. –
Wolałabym, by moje życie nie przypominało istnego filmu kryminalnego.
- Na to już chyba za późno – pomimo całej tej sytuacji
oboje musieliśmy się uśmiechnąć. – Za to ja wolałbym mieć pewność, że jesteś
całkowicie bezpieczna. Mam coś do załatwienia.
- W porządku – poddałam się z westchnieniem.
Stanęłam na palcach, w zamiarze cmoknięcia jego ust, ale
Harry miał inne plany. Przycisnął mocno swoje wargi do moich i pocałował mnie
tak, jakby to było ostatnie, co ma w życiu zrobić.
- Zabiorę ze sobą tą cholerną tandetę, która spowodowała
cały ten kiepski żart – powiedział, gdy już się odsunął.
- Może i kiepski – zgodziłam się. – Ale udany.
Przynajmniej dla niego. I nie myśl, że odpuściłam – zastrzegłam.
Naprawdę miałam zamiar dowiedzieć się o co w tym
wszystkim chodzi.
- W swoim czasie.
Wywróciłam oczami na te słowa.
- Mam już po dziurki w nosie tego „w swoim czasie” –
burknęłam, wywołując tym jego chichot.
- Zadzwonię – obiecał.
- Nie musisz. I tak zamierzam położyć się dzisiaj
wcześniej.
- W takim razie dobranoc – wymruczał przy moim uchu, po
czym jeszcze raz mnie pocałował i zniknął w holu.
Po chwili usłyszałam trzask drzwi frontowych i ruszyłam w
tamtym kierunku, by zamknąć je na klucz. Głowa bolała mnie niemiłosiernie od
całego tego gówna, z którym nic nie mogłam zrobić. Wolnym krokiem ruszyłam na
górę, do swojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Choć było jeszcze
wcześnie, nic nie mogłam poradzić na to, ze powoli odpływałam. W którymś
momencie poczułam wibrację telefonu i przez chwilę myślałam, że może to Harry,
ale zaraz uświadomiłam sobie, że przecież dopiero co wyszedł. Na wyświetlaczu
pojawił się nieznany numer. Odebrałam po krótkim wahaniu.
- Halo? – odezwałam się niepewnie.
-Hej, Ronnie! – żeński głos po drugiej stronie słuchawki
nie wydawał mi się zbyt znajomy.
- Huh? – mruknęłam, wciąż jeszcze rozespana.
- Z tej strony Kelsey – dziewczyna przedstawiła się. –
Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że wykradłam Harry’emu twój numer?
Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, bo przepadałam za
nią.
- Oczywiście, że nie- zapewniłam nieco żywiej. – Co
słychać?
- Właściwie, chciałam zapytać, czy masz na sobotę jakieś
plany? Chciałam wyskoczyć na zakupy, bo Louis zaprosił mnie na rodzinną
kolację, wraz z jego rodzicami, dziadkami i bliskimi ciotkami, więc potrzebuję
czegoś do ubrania.
Uniosłam brew, chociaż nie mogła tego zauważyć.
- Louis? – zapytałam sugestywnie.
- To dłuższa historia, ale wszystko ci opowiem, jeśli
zgodzisz się ze mną pójść w sobotę – poprosiła błagalnym głosem.
Właściwie, potrzebowałam wyrwać się od tego wszystkiego,
więc z chęcią przystałam na jej propozycję. Obiecała, że zadzwoni jeszcze
jutro, by umówić się na konkretną godzinę i zakończyła rozmowę, twierdząc, że
aktualnie nie bardzo może rozmawiać. Nie wypytywałam o szczegóły, bo sama nie
marzyłam o niczym innym, jak tylko o zamknięciu oczu.
Odrzuciłam komórkę gdzieś na bok i zapominając o
wszystkim, odpłynęłam.
Harry's POV
Kiedy wyszedłem z domu Ronnie, mogłem odetchnąć z ulgą,
że nie muszę się dłużej hamować. Stwierdzenie, że byłem wkurwiony, wciąż było
niedopowiedzeniem. Cisnąłem tym niewiarygodnie drogim cholerstwem w chodnik, aż
roztrzaskało się na drobne części, do których dodatkowo kopnąłem. Wyciągnąłem
telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer Nialla, który uparcie nie odbierał. Udało mi się
dopiero za piątym, może szóstym razem.
- Mamy problem – zacząłem, zanim on zdążył się odezwać.
- Jaki? – zapytał wyraźnie znudzony.
Splunąłem na ulicę, rzucając wrogie spojrzenie staremu
facetowi, który szykował się, by zwrócić mi uwagę.
-Ktoś się upomina o swoje – odparłem poirytowany.
Zapadło krótkie milczenie.
- O czym ty, do kurwy, mówisz?
- Bridnight* – rzuciłem, a dla niego wszystko stało się
jasne.
* W języku angielskim nie ma to żadnego dosłownego znaczenia. Jest to po prostu wymyślona przeze mnie nazwa, która jeszcze przez długi czas nic nie będzie wam mówić.
__________________________
Dzisiaj trochę później, ale przez cały weekend nie miałam czasu i dopiero niedawno miałam chwilę na dokończenie rozdziału :) Trochę tajemnic, ugh. Potrzymam was jeszcze jakiś czas w niepewności xx
I chciałabym wam serdecznie podziękować, za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem, nawet te kropki. Na obecną chwilę jest ich 41 (włącznie z moimi kilkoma odpowiedziami). Jesteście wspaniali! I dzisiaj mam do was jeszcze jedną prośbę. Pewnie już zauważyliście, że po lewej stronie pojawiła się ankieta, dotycząca czasu, w którym pisane jest moje opowiadanie. Chciałabym, aby każdy z was wyraził w niej swoją opinię, bo jest to dla mnie niezwykle ważne :) I informuję (tylko proszę, nie róbcie z tego powodu problemów), że kolejny rozdział na próbę POSTARAM SIĘ napisać w czasie teraźniejszym.
Także do następnej niedzieli x
PS jak wasze wrażenia po WWAT, jeśli ktoś z was był? :)
Cudeńko! a film taki sobie :)
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz spotykam się z tego typu opinią xx
UsuńJejku genialny! ♥ Opłacało się czekać :*
OdpowiedzUsuńNo faktycznie dużo tajemnic ^^ Ale romans tez jest i to dobrze :*
Czekam na następny i na jakieś małe wyjaśnienia, kochana ♥
A co do czasu, to nie ma problemu, możesz spróbować, jednak jak dla mnie, to tak jak teraz jest bardzo dobrze :)
UsuńBoże jak ja kocham to co piszesz! ♡♥♡♥ ŚWIETNY ^^ ;*
OdpowiedzUsuńcudo <333333
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział..
OdpowiedzUsuńAle tej Kelsey nie lubię jakoś :/
A film piękny, cos. niesamowitego.. Dwa razy byłam XD
----
Fryzjerka louis'a
Zaskakujecie mnie jeśli chodzi o nielubiane przez was postacie x
UsuńTak, mamy problem..
OdpowiedzUsuńTak wgl to jakoś wole kiedy Roniaczek jest w domu Harry'ego także możesz robić coś w tym kierunku :))
Żeś wymyśliła urządzenie z dymem hahahahhahahahah
Nie wiem czemu, ale ten rozdział wydał mi się strasznie krótki, ale był supi
A NA WWA BYŁO ZAJEBIŚCIE I SIEDZIAŁAM OBOK TAKIEJ MAI I LUIZY, KTÓRE PŁAKAŁY HEEEEEEEEEE BUZI ♥
TAK SIĘ SKŁADA ŻE TEŻ KOŁO TYCH WIEŚNIAR SIEDZIAŁAM :)
UsuńOsobiście wolę czas przeszły, po prostu sądzę, że wygodniej się go czyta. Ale to chyba o ciebie chodzi, więc jak wolisz czas teraźniejszy to nie ma nic przeciwko XD Ale żeś dym wymyśliła :p co to te Bridnight? Powiedz :D
OdpowiedzUsuń/ Pauls ♡
Wszystko w swoim czasie :)
UsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńByłam w tyle z rozdziałami, ale dziś wszystko nadrobiłam i WOW!
To jest świetne :)
Życzę powodzenia kochanie :*
Łał... ja chce więcej. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńCudowne! <3 Czekam na kolejny i kolejny i kolejny, bo chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi! :D To jest kurde jak jakiś kryminał Xd
OdpowiedzUsuńC-U-D-O-W-N-Y ♥
kocham <3
~Kasieńka, fanka Frozena <3 ^^
Cudo <3 Nawet nie wiesz jak bardzo <3 Heri jaki opanowany <3 Nie wiem czemu ale myślałam że zastaną Zayn'a :) to chyba przez ten dym xD ale naprawdę kochanie najlepiej <3 a na filmie było mega ale to już wiesz <3 czekam na niedzielę misiu <3 /Twoja kochana Emilka <3
OdpowiedzUsuń