Veronica's POV
Czuję czyjś ciepły oddech na ramieniu, a moja świadomość
powraca powoli do mnie. Uchylam lekko powieki i orientuję się, że jest jeszcze
wcześnie. Zegar wskazuje dopiero siódmą rano, a ja czuję się potwornie
zmęczona. Głowa Harry’ego spoczywa na wysokości moich barków, a zmierzwione
loki miękko opadają na jego uśpioną twarz. Jego ręka przerzucona jest przez
moją talię, jak gdyby próbował w ten sposób utrzymać mnie w swoich objęciach,
choć w rzeczywistości to on przytula się do mojego boku. Mam ochotę go
pogłaskać, ale w ostatniej chwili powstrzymuję ten odruchy, żeby go nie
zbudzić. Z wielkim trudem staram się wyplątać z jego uścisku, a gdy mi się to
udaje, kładę na swoje miejsce poduszkę, by nie odczuł tak dotkliwie pustki na
miejscu obok. Patrzę na niego jeszcze przez chwile, szczerząc się głupio do
siebie, aż w końcu wchodzę do łazienki. Wzięłam prysznic wczorajszego wieczoru,
więc postanawiam sobie odpuścić i tylko przemywam twarz oraz szczotkuję zęby i
włosy. Nie zajmuje mi to jakoś szczególnie dużo czasu i liczę, że gdy wrócę, to
chłopak w dalszym ciągu będzie spał, ale się przeliczam.
Zamiast tego siedzi, podpierając się łokciami na kolanach
i przeciera oczy. Na dźwięk otwieranych drzwi podnosi wzrok i posyła mi leniwy,
śpiący uśmiech.
- Która godzina? – pyta.
Wskazuję podbródkiem
na elektroniczny budzik, który stoi na szafce nocnej, ale i tak
odpowiadam:
- Dopiero po siódmej.
Jego jęk mówi mi, że nie jest przyzwyczajony do wstawania
o tej porze.
- Możesz jeszcze się położyć – sugeruję, na co on kręci
tylko głową.
Dopiero teraz zauważam, że jest w samych bokserkach.
Musiał się rozebrać, kiedy zasnęłam, bo kładł się w pełni ubrany. Przyznaję w
duchu, że robi to na mnie ogromne wrażenie i nieświadomie zagryzam dolną wargę,
po prostu się gapiąc.
- Co? – mruczy Harry, również mi się przyglądając.
- Nic – mówię szybko. Zdecydowanie zbyt szybko.
Chłopak chyba domyśla się o co chodzi, bo uśmiecha się do
mnie w znaczący sposób, a ja czuję, że moje policzki zalewają się krwistą
czerwienią.
- Do której zostaniesz? – zmieniam temat, a on wzrusza
niedbale ramionami.
- Właściwie, niedługo muszę iść. Ale zobaczymy się potem?
– nadzieja w jego głosie sprawia, że prawie ulegam, ale w porę przypominam
sobie, że mam również najlepszą przyjaciółkę, z którą nie widziałam się już
jakiś czas.
- Jestem umówiona z Cassie na dzisiaj – nie do końca jest
to prawdą, bo dziewczyna nic nie wie o wizycie, którą zamierzam jej złożyć.
- Trudno – wzdycha.
Patrzymy na siebie przez chwilę, po czym jego ręka
poklepuje materac w miejscu obok niego. Jednak kiedy podchodzę i chcę usiąść,
on wciąga mnie na swoje kolana tak, że siadam na nim okrakiem. W jego oczach
dostrzegam ciepły błysk, którego nie widziałam nigdy wcześniej i nie mam
pojęcia, co on może oznaczać.
- Jak myślisz, co teraz zrobię? – prowokuje mnie z tym
swoim bezczelnym uśmieszkiem.
- Pocałujesz mnie?
- Pudło – kąciki jego ust idą jeszcze wyżej.
Czuję, jak zsuwa mnie ze swoich kolan na łóżko i wstaje.
Wydymam wargi z nadzieją, że się nie rumienię, a on jakby udaje, że tego nie
widzi i najzwyczajniej w świecie sięga po swoje ubrania. Staram się, naprawdę
się staram nie gapić na niego, gdy je na siebie wkłada, ale jest to dosyć
trudne.
Kiedy odwraca się w moją stronę, zaczyna chichotać,
wprawiając mnie w większe zakłopotanie.
- Wyglądasz jak obrażona dziewczynka, która właśnie
przegrała bitwę o najlepszą lalkę Barbie w przedszkolu – komentuje.
Teraz już mam pewność, że jestem czerwona.
- Och, daj spokój. Jeśli chcesz, żebym cię pocałował,
wystarczy poprosić – kpi ze mnie, wyraźnie świetnie się bawiąc moim kosztem.
- Nie chcę – burczę zawstydzona, ale Harry ignoruje mój
opryskliwy ton głosu i podchodzi do mnie.
Nim się orientuje, już pochyla się nade mną i łączy nasze
usta w słodkim pocałunku. Od razu się poddaję, a cała złość i zażenowanie ze
mnie ulatują.
- Muszę iść – mamrocze, gdy już się odsuwa.
Staram się nie wyglądać na zawiedzioną, ale chyba
nieszczególnie mi się to udaje.
- Zobaczymy się jutro – pociesza mnie i po raz kolejny
krótko mnie całuje.
Uśmiecham się delikatnie, pomimo, że tak bardzo nie chcę
się z nim rozstawać. Chłopak podchodzi do okna i wzdycha ciężko, otwierając je.
- Będę musiał znaleźć jakiś inni sposób, żeby dostać się
do twojego pokoju, bo wspinanie się po drzewach nie należy do moich ulubionych
sportów – mówi pół-żartem, pół-serio.
Dopiero po wyjściu Harry’ego dostrzegam, jak bardzo
niewyspana jestem. Kładę się i udaje mi się zdrzemnąć jeszcze dwie godziny.
Kiedy wstaję przed dziesiątą, czuję się już nieco lepiej. Mama krząta się po
kuchni i razem jemy śniadanie, a atmosfera przy stole jest dziwnie lekka i
przyjemna. Rozmawiamy ze sobą jak dawniej, gdy tata jeszcze z nami mieszkał.
Od jego wyprowadzki nasze stosunki z matką zdecydowanie
się pogorszyły. Równie jak nienawidzę ojca, tak samo za nim tęsknię, choć nie chcę
tego przed nią przyznawać. Wiem, że jej również go brakuje i boję się, że wkrótce może mieć problem z
utrzymaniem nas obu. Nie zarabia wiele i jest zbyt miękka, by wystąpić do sądu
o przydzielenie alimentów. Zapisuję sobie w głowie, że muszę z nią na ten temat
porozmawiać, ale jeszcze nie teraz.
Po południu biorę naszego starego volkswagena i zgodnie ze swoją duchową obietnicą, udaję się
pod dom przyjaciółki. Na podjeździe oprócz samochodu jej matki, stoi również
nieznane mi dotąd volvo. Z początku myślę, że może rodzina Trace ma gości i chcę
zrezygnować, ze swojej wizyty, ale uznaję, że najwyżej grzecznie przeproszę i
wyjdę.
Pukam do drzwi, a dosłownie po kilku sekundach widzę w
nich mamę Cassie. Nie wygląda na zaskoczoną i uśmiecha się do mnie ciepło.
- Dzień dobry – witam się. – Jest może Cassie?
- Dzień dobry, Ronnie. Miło cię widzieć – odpowiada. –
Jest ze swoim chłopakiem w swoim pokoju, ale wejdź proszę. Ja akurat wychodzę,
więc proszę, nie roznieście domu – żartuje, a ja z grzeczności śmieję się
sztucznie.
Kobieta mija mnie i macha mi na pożegnanie. Odwzajemniam
ten gest, wchodząc do środka. W ciasnym przedsionku zostawiam swoją kurtkę i
buty, po czym zmierzam na górę. Od spiralnych i stromych schodów trochę kręci
mi się w głowie. Odnajduję pokój Cass, mieszczący się na końcu obszernego holu.
Zanim wślizguję się do niego przez wąską szparę, pukam. Dziewczyna siedzi na
łóżku oparta o ramię Jonnah z laptopem na kolanach. Obydwoje podnoszą na mnie
swój wzrok i uśmiechają się na mój widok. Cassie od razu zrywa się z miejsca i
rzuca się na mnie ze swoim niedźwiedzim
uściskiem. Przytulam ją, próbując złapać oddech.
- Hej – mamroczę.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam! – woła, wyraźnie
uradowana.
- Nie przeszkadzam? – wolę się upewnić.
- Nie, oczywiście, że nie – zapewnia mnie.
Jonnah odchrząkuje znacząco, by zwrócić naszą uwagę.
- Właśnie miałem wychodzić – wzdycha nieszczęśliwie,
przez co robi mi się go szkoda, bo to ja się wepchnęłam w ich plany.
- Nie, w porządku. Zostań – mówię i posyłam mu uśmiech.
Cassie zatrzaskuje drzwi i ciągnie mnie za sobą na łóżko.
Usadawia się z powrotem w objęciach swojego chłopaka, a ja opieram się o
wezgłowie. Czuję się dziwnie swobodnie. Może to przez te kilka dni spędzonych
wyłącznie w towarzystwie Jonnah, gdy Cass nie było w szkole.
- Jak się czujesz? – pytam z troską.
Przyjaciółka wzrusza ramionami.
- Już lepiej, ale wciąż muszę przyjmować te cholerne leki
– jęczy, machając ręką w stronę niskiego stolika po drugiej stronie pokoju, na
którym leży sterta opakowań po różnego rodzaju syropach i tabletkach.
Uśmiecham się do niej pokrzepiająco.
- Będziesz jutro w szkole?
- Tak myślę, chociaż mama twierdzi, że powinnam zostać
jeszcze kilka dni w domu. Cały czas powtarzam jej, że w trosce o moją edukację
musi pozwolić mi iść, ale ona upiera się, że troska o moje zdrowie wygrywa –
wywraca oczami.
Cóż, Cassie z natury jest dość buntowniczą osobą, ale od
zawsze zazdroszczę jej stosunków z rodzicami. Obydwoje poświęcają czas swojej
córce, wychodzą gdzieś całą rodziną, interesują się jej życiem prywatnym, ale
nie kontrolują jej nadmiernie, rozmawiają z nią o wszystkim i może zwrócić się
do nich z każdym problemem, co trudno powiedzieć o mojej mamie i tacie.
Szczególnie teraz, gdy się rozstali.
- Widziałem wczoraj Harry’ego – głos Jonnah przywraca
mnie do rzeczywistości.
Spoglądam na niego zaskoczona i nawet nie próbuję tego
ukryć.
- O której? – pytam.
Wygląda jakby się zastanawiał.
- To mogło być koło pierwszej-drugiej w nocy – oznajmia w
końcu.
Mrugam kilkakrotnie oczami, bo coś w tym wszystkim mi nie
pasuje. Przecież Harry był tej nocy ze mną.
- A gdzie konkretnie? – drążę.
- Był pod jakimś barem, którego nazwy nie pamiętam. Razem
z jakąś blondynką, chłopakiem przypominającym mulata i blondynem.
Chwila, co?
Harry był z Rebeccą , Zaynem i prawdopodobnie Niallem?
Ale jakim cudem, skoro był również ze mną? To wszystko nie trzyma się kupy i
nic z tego nie rozumiem. Przecież nie mógł się rozdwoić.
- Jesteś pewien, że to był on? – pytam niepewnie.
Jonnah kiwa energicznie głową.
Zaciskam wargi. Istnieją dwie opcje: albo chłopak kłamie,
albo Harry wymknął się w nocy.
Tylko właściwie, dlaczego Jonnah miałby kłamać? Coraz
bardziej prawdopodobna wydaje mi się druga wersja. Czuję nieprzyjemne pieczenie
w okolicy serca na myśl, że Harry miałby uciec ode mnie, aby spotkać się z
Rebeccą. Cała ta sytuacja mi się nie podoba.
- Co robiłeś na mieście o tej godzinie? – Cassie pyta
swojego chłopaka, ale ja się wyłączam.
Siedzę ze ściśniętym sercem i martwo wpatruję się w
ścianę za ich plecami.
__________________
Uzupełniłam zakładkę "Bohaterowie" postacią Jonnah :)
A tymczasem kto z was ogląda MTV EMA? x
Hahaha, to jest genialnee. <3 Bardzo mi się podoba ten fragment "- Jak myślisz, co teraz zrobię? – prowokuje mnie z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem.
OdpowiedzUsuń- Pocałujesz mnie?
- Pudło – kąciki jego ust idą jeszcze wyżej."
Uwielbiam takie sytuacje :D Ale nie no .. Świetne :)
+ Nie oglądam MTV EMA ..Włączyłam na chwilę na jakiejś stronce , akurat , gdy mówili o One Direction . Pokazali ich na video, ale nie pojawili się i pewnie o tym wiesz .. :c
Ale nie oglądam , bo mam tam zamazane to wszystko , więc nie wiem czy to u mnie tak , czy u wszystkich :o
Z resztą nieważne. Miłego wieczoru :)
/ Okay.
LICZY SIĘ TYLKO... Powinnam napisać NERF XDD ALEE NIEEE XDD LICZY SIĘ TYLKO FROZEN SKARBIEE <3 Heri do pokoju Ronnie wchodzi jak Troy do Gabrielli w HSM XDD LUIZA, ŚĆIĄGNEŁAŚ TEN POMYSŁ, PRZYZNAJ SIĘ XDD HAHAHAH XDD a wracając rozdział jak zawsze cuuudowny <3 tylko wkurza mnie Harry ehh, te tajemnice i tak dalej... a i Rebecco, dziwko, wypierdalaj oki? :))) czekam na następny z niecierpliwością <3 koooocham Cię słońce <3 /Twoja kochana Emilka <3
OdpowiedzUsuńJaka groźna:)
UsuńJonnah pewnie kłamie.
OdpowiedzUsuńJezu ten moment z pudłem jest najlepszy :)))
Jezu wygrali 3 nagrody, ale to już pewnie wiesz.
Super rozdział Lusia <3
Hmm... faktycznie fajnie Ci wychodzi pisanie w czasie teraźniejszym, przyznaje :)
OdpowiedzUsuńRozdział śliczny, taki po prostu lekki i swobodny. Ciesze się, że dodałaś fragment o tym, że Harry mógł się wymknąć. Może coś nareszcie wyjaśni Ronnie, a ona przestanie mu tak ulegać... choć scena u niej w pokoju, była po prostu urocza :)
Pozdrawiam i do następnego xx
Bardzo miło mi to czytać :)
UsuńNie wiem jak wyrazić co czuje po przeczytaniu. Po prostu jest świetne. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńHarry...ten chłopak mnie już załamuje. Brak słów. Już zaczynam się śmiać z rozpaczy nad jego zachowaniem :)) Może ma brata bliźniaka?
OdpowiedzUsuńJakie snucie domysłów XD
UsuńPS. oglądałam EMA..jestem nieco rozczarowana, że chłopców nie było. ale cóż. Mimo to, jestem dumna z nich, z Directioners też x
OdpowiedzUsuń