Veronica's POV
Gdy dotarliśmy do domu, perspektywa powiedzenia mamie, że
zostałam napadnięta i okradziona nie wydawała mi się taka zła, wręcz
przeciwnie. Moje ubranie były pobrudzone od upadku, a spodnie – co zauważyłam
dopiero po jakimś czasie – rozdarte na tyle kolana, więc uznałam, że nie będzie
to takie trudne.
Przez całą drogę toczyliśmy z Harrym lekką rozmowę na
temat naszych planów na przyszłość. Dowiedziałam się, że chłopak nigdy nie
posiadał żadnych ambicji, dotyczących studiów i byłam naprawdę zdumiona, kiedy
zapewniał mnie, że z jego wykształceniem został przyjęty na posadę… tłumacza.
Jego praca nie wymagała nawet stawiania się w żadnym biurze, po prostu dostawał
dokumenty, które musiał dostarczyć na czas i mógł zajmować się tym w domu.
Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak siedzi skupiony przy stercie
przeróżnych papierzysk. Bardziej pasował mi do jakiejkolwiek pracy w ruchu.
Natomiast ja po skończeniu szkoły zamierzałam poczekać
jeszcze rok, który wykorzystałabym na zarobienie brakującej sumy pieniędzy na
opłacenie czesnego, ponieważ aż zbyt dobrze wiedziałam, że mama nie będzie
mogła sobie na to pozwolić. Nie byliśmy biedni, ale nasza sytuacja finansowa
nie była też najlepsza. Później planowałam wybrać jakąś mniejszą uczelnię w
Stanach, lub w ewentualności mogłabym przeprowadzić się do Anglii na czas
studiów, choć wiedziałam, że z drugiej strony trudno byłoby mi opuścić rodzinę
i znajomych na tak długi okres czasu. Mój ojciec marzył, abym wybrała medycynę,
ale zdecydowanie odrzucałam ten pomysł. Zawsze interesowało mnie prawo, i to
był właśnie kierunek, w którym chciałam się kształcić. Oczywiście zdawałam
sobie sprawę z tego, ile pracy mnie czeka, ale byłam gotowa zapłacić tę cenę za
spełnienie się.
Harry zapytał, czy chciałabym założyć kiedyś, za kilka lat
taką prawdziwą rodzinę, na co po długim namyśle odpowiedziałam po prostu „tak”,
jednak gdy ja spytałam o to samo, on zbył mnie, zmieniając temat.
A teraz staliśmy na podjeździe, ryzykując, że moja mama
zobaczy nas za chwilę z okna, ale żadne z nas się tym nie przejęło.
Wpatrywaliśmy się w siebie, szczerząc się głupio, aż w końcu to ja zabrałam
pierwsza głos.
- Muszę już – oznajmiłam, jednak wciąż nie kwapiliśmy się
do pożegnania.
W końcu niespodziewanie poczułam jego usta na swoich.
Pocałunek, którym mnie obdarzył był krótki, ale słodki, i choć nie chciałam go
przerywać, to wiedziałam, że muszę.
- Dobranoc – powiedział tuż przy moim uchu głosem
niewiele głośniejszym, niż szept.
Niezbyt pośpiesznie wdrapałam się po trzech stopniach na
werandę.
- Bądź ostrożny! – krzyknęłam jeszcze za Harry’m, zanim
otworzyłam drzwi.
Chłopak odwrócił się tylko i posłał mi uśmiech, a ja w
końcu niepewnie przekroczyłam próg domu w momencie, w którym mama akurat
zbiegała po schodach.
- Wreszcie jesteś! – zawołała z nieskrywaną ulgą, jednak
na jej zwykle idealnie gładkim czole pojawiła się zmarszczka, gdy dostrzegła
moje puste ręce.
W tamtej chwili liczyłam całkowicie na swoją – miałam
nadzieję – nienajgorszą grę aktorską. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam
przybrać odpowiednio przestraszoną maskę, co było dla mnie wielkim wyczynem, bo
byłam w świetnym nastroju.
- Mamo – zaczęłam piskliwym głosem. – Ktoś… Zostałam
okradziona.
Przysięgam, że przez jej twarz przeszły wszystkie kolory
tęczy, w końcu jednak stała się trupio blada. Natychmiast podbiegła do mnie i
zaczęła oglądać z każdej strony, jakbym była rzeźbą lub obrazem na wystawie.
Podniosła moją lewą rękę, na co skrzywiłam się, bo w rzeczywistości naprawdę
mnie bolała, tyle, że spowodowane to było upadkiem na twardy chodnik. Kobieta
zauważyła mój grymas i natychmiast odsunęła się.
- Czy wszystko w porządku? Ktoś ci coś zrobił? Jesteś
cała? – zarzuciła mnie gradem pytań.
Przełknęłam ślinę.
- Nie, nikt mnie nie skrzywdził, tylko… Ukradł mojego
iPod’a i pieniądze, które mi dałaś.
Zdołałam ocalić tylko telefon – wyznałam nieszczerze, ale śmiertelnie poważnie.
- Och – westchnęła z nieskrywaną ulgą. – To nie problem,
nie musisz się tym przejmować, dopóki nic ci nie jest – zapewniła z takim
przejęciem, że przez moment ogarnęły mnie wyrzuty sumienia, ale szybko wyparłam
to z myśli.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym pójść się
przebrać – poprosiłam, ale mamie ani śniło się pozwolić mi odejść.
- Może chciałabyś, żebym została w domu? Jeśli się boisz,
to mogę zadzwonić do szpitala i wziąć… - zaczęła, ale gwałtownie jej
przerwałam.
- Nie! To znaczy, nie ma takiej potrzeby. Czuję się
świetnie, to pewnie jakiś głupi, młody chłopak, któremu koniecznie zależało na
moim iPodzie. Musiał widzieć jak wyjmuję go z kieszeni i po prostu wykorzystał
okazję, że jesteśmy sami – spróbowałam ją uspokoić, ale nie wyglądała na
przekonaną.
- Powinniśmy zawiadomić policję, on może być groźny! –
stwierdziła, a ja miałam ochotę wywrócić oczami. W ostatniej chwili
powstrzymałam ten gest.
- To nic takiego, myślę, że byłam przypadkową osobą –
usiłowałam przekonać ją do swoich racji.
Westchnęła, jednak wciąż nie wyglądała na
usatysfakcjonowaną.
- Muszę wychodzić, bo się spóźnię – oznajmiła z
niezadowoleniem, zerkając na swój cholernie drogi zegarek, który dostała od
ojca na ostatnie urodziny.
Ucieszyłam się, bo naprawdę chciałam już zostać sama.
- Jasne – bąknęłam pod nosem, ale mama wydawała się tego
nie słyszeć.
Zerknęła na mnie z czułością i niespodziewanie objęła
mnie, tamując mi dostęp powietrza. Było to do niej dość niepodobne, bo raczej
nie była osobą uczuciową i to zwykle do ojca biegłam się przytulić, lub
poskarżyć. Och tak, zapomniałam. Czas przeszły.
- Kochanie, przemyślałam jedną rzecz – zaczęła – i
zrozumiałam, że może nienajlepiej zaczęłam z tym chłopcem… Przepraszam, czy
możesz przypomnieć mi jego imię?
- Harry – domyśliłam się.
- A tak, właśnie. Więc, stwierdziłam, że może zbyt ostro
zareagowałam i myślę, że mogę cofnąć twój szlaban.
To było ostatnie, czego się po niej spodziewałam.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, po czym na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Dziękuję! – pisnęłam podekscytowana. – Naprawdę, tak
bardzo dziękuję! Obiecuję, że już nigdy więcej nie będę cię okłamywać, ani nic
podobnego!
Mama wyglądała na zadowoloną z siebie.
- Ale pod jednym warunkiem – zastrzegła, a mój zapał
nieco osłabł. – Chcę, żebyś przedstawiła mi Harry’ego.
O nie, pomyślałam w duchu, ale uśmiechnęłam się ponownie,
tym razem nieco bardziej sztucznie. Po prostu nie podobała mi się ta wizja, bo
bałam się, że chłopak jest kimś zupełnie innym, niż moja mama mogła sobie
wyobrazić i wiedziałam, że zacznie doszukiwać się w nim wad z każdej możliwej
strony. Zbyt dobrze ją znałam.
- Oczywiście, ale proszę… Nie bądź dla niego wredna, jak
ostatnim razem – przybrałam błagalny ton głosu.
- O to nie musisz się martwić – powiedziała, gładząc mnie
uspokajająco po ramieniu. – A teraz naprawdę muszę już iść, skoro nie chcesz
bym wzięła wolne…
Niemal wywróciłam oczami na jej aluzję.
- Poradzę sobie – zapewniłam już i ucałowałam jej
odrobinę pokryty niewielkimi zmarszczkami policzek.
- Dobranoc, kochanie – rzuciła, chociaż nadal było dosyć
wcześnie.
- Pa! – zawołałam za nią.
Gdy tylko zatrzasnęły się za nią drzwi i usłyszałam
dźwięk przekręcanego klucza, udałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki jogurt i
otworzywszy go, oparłam się o blat, co jakiś czas wkładając do ust łyżeczkę. W
moje myśli wkradł się mój tajemniczy prześladowca. Nie miałam wątpliwości, że
głuche telefony, włamanie i ten dziwny pościg były ze sobą w jakiś sposób
powiązane i prawdopodobnie za wszystko odpowiedzialna była jedna osoba.
Najbardziej nurtowało mnie, kim ona może być i dlaczego to robi. Bo właściwie,
nigdy dotąd nie miałam do czynienia z żadnymi przestępcami, ani niczym podobnym i nie przypominałam sobie,
bym komuś zrobiła krzywdę. No tak, bardzo możliwe było, że z całą tą sprawą
związek miała moja znajomość z Harrym. Tylko właściwie pozostawało kolejne
pytanie; jaki? I dlaczego ten ktoś miałby prześladować mnie, a nie jego? Fakt,
byłam jego dziewczyną, ale wbrew pozorom niewiele wiedziałam o jego życiu. Poza
tym, co opowiedział mi o swojej rodzinie nie miałam pojęcia czym zajmował się w
przeszłości. Zatajał przede mną wiele rzeczy, więc czemu niemiałby ukrywać
czegoś, co jest kluczem do rozwiązania tej przedziwnej zagadki? Brałam również
pod uwagę opcję, że chłopak tak naprawdę sam o niczym nie ma pojęcia, albo po
prostu jeszcze nie jest tego świadomy. To robiło się coraz dziwniejsze, i
jednocześnie coraz mniej mi się to podobało.
Z westchnieniem opłukałam łyżeczkę i wyrzuciłam pusty
kubeczek po jogurcie do śmietnika, po czym niepocieszona ruszyłam niespiesznie
na górę, do swojego pokoju, a ponieważ byłam sama w domu, zostawiłam drzwi
otwarte na oścież. I wtedy w oczy rzuciło mi się średnich rozmiarów pudełko,
owinięte w papier ozdobny i przeplecione wstążką, które leżało na środku
starannie pościelonego łóżka. Na początku pomyślałam, że może to prezent od
mamy, tak bez okazji, albo w ramach rekompensaty za sama właściwie nie
wiedziałam co, bo tak naprawdę to ja byłam winna całej tej sytuacji, ale gdy
podeszłam bliżej i zobaczyłam karteczkę wsuniętą za wstążkę, wiedziałam, że nie
od niej jest ten podarunek.
„Chciałbym Cię w tym zobaczyć, piękna” – głosił napis.
Odrzuciłam świstek papieru na bok, uśmiechając się do
własnych myśli, bo domyślałam się już, kto wpadł na ten całkiem romantyczny i
kompletnie banalny pomysł. Pociągnęłam za kokardkę, i wyplątałam pudełko z
wstążki, po czym otworzyłam wieczko. W środku leżał złożony w kostkę, krwistoczerwony materiał, którego nie mogłam
zidentyfikować. Dopiero gdy chwyciłam go do ręki, zorientowałam się, że jest to
nic innego, jak tylko sukienka. Jednak zdecydowanie nie była w moim stylu i w
ogóle do mnie nie pasowała. Z pozoru prosta, bez ramiączek i po prostu zbyt…
krótka, ale mimo tego, miała w sobie coś wulgarnego. Zdecydowałam się ją
przymierzyć. Z trudem wsunęłam się w obcisłe ubranie, które z ledwością
zakrywało moją pupę, a moje nie tak znowu duże piersi niemal z niego
wyskakiwały. Zarumieniłam się na myśl, że Harry mógłby widzieć mnie w czymś
takim i pospiesznie przebrałam się we wcześniejszy strój. Włożyłam sukienkę z
powrotem do pudełka, które zamknęłam i chwyciłam telefon. Wybierając numer
chłopaka, zastanawiałam się, dlaczego wcześniej nie wspomniał ani słowem o
prezencie. Może to była forma jego przeprosin za swoje zachowanie?
- Halo? – usłyszałam jego głos już po drugim sygnale.
Kąciki moich ust automatycznie uniosły się jeszcze wyżej.
- Cześć – powiedziałam, próbując stłumić wyraźnie słyszalną radość, ale chyba nie
bardzo mi to wyszło.
- Veronica – moje imię z jego ust zabrzmiało jak
największa świętość, a w moim brzuchu motylki urządziły sobie piżama-party.
- Cóż za oryginalny pomysł – droczyłam się.
I poczułam na skórze powiew chłodnego wiatru. Spojrzałam
w stronę okna, które okazało się być otwarte. Pomyślałam, że pewnie mama
chciała tutaj trochę wywietrzyć i musiała po prostu o tym zapomnieć.
- Co masz na myśli? – zapytał Harry.
Zamknęłam okno i przysiadłam na nieszczególnie wygodnym
parapecie.
- Twój prezent – odparłam.
- Jaki prezent? – wydawał się być naprawdę zdziwiony.
- No, sukienkę, którą mi dałeś w dość oryginalny sposób?
– tym razem to ja byłam zaskoczona i zabrzmiało to pytająco.
Zapadło krótkie milczenie.
- Ronnie, o czym ty do cholery mówisz?
Czy on naprawdę nie wiedział o co chodzi? Ale jeśli nie
od niego był ten „prezent”, to w takim
razie od kogo? I właśnie wtedy w ciemnościach dostrzegłam żarzący się koniec
papierosa, który doskonale widoczny był w panujących wokół ciemnościach, a
ponieważ za domem nie było niczego, poza szczerym, pustym polem, mogłam także
zauważyć zarys jakiejś postaci. Już wiedziałam.
____________________________
Skoro ostatnio był trochę krótszy, to dzisiaj nieco dłuższy. Zauważyłam, że jak mam więcej czasu to rozdziały jakoś lepiej mi wychodzą (albo może tylko mi się wydaje) i lżej mi się je pisze, także w sumie jestem z niego zadowolona :)
No i do zobaczenia w następną niedzielę xx
To jest świetne bez dwóch zdań! Ja nie moge ale się wczuwam xd Następny rozdział nie w niedzielę,tylko już jutro! hahaha, będę czekała z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się coś wcześniej dodać, ale nie chcę nic obiecywać :)
UsuńJejku, swietny!
OdpowiedzUsuńCudowne
OdpowiedzUsuńJeny. *.* ale mi serce bije... Cudowny rozdział :) cały tydzień na ten rozdział czekałam. Życzę Weny! :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiecie jak się cieszę, że coś co sama napisałam może tak na was działać. Dziękuję xx
UsuńW takim momencie dlaczego mi to robisz czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCzytając to zakrywam usta ze strachu xD
OdpowiedzUsuńBłagam cię o next, mam nadzieję że będzie niedługo bo jestem coraz bardziej ciekawa..
To jest genialnee.. Najlepsze i najciekawsze było to , że gdy czytałam końcówkę troszkę się wystraszyłaam. :o Takie opowiadania nie są zbytnio w moim guście , bo ja raczej nie lubię horrorów. Hahah :D
OdpowiedzUsuńAle było świeeetne . Życzę dalszej weny do pisania rozdziałków <33
/ Fireproof *-*
CZYTAJĄC, SERCE CORAZ SZYBCIEJ MI BIŁO <3 CUDO <3 TROCHĘ SIĘ BOJĘ <3 HERI, DOMYŚL SIĘ, RUSZ DUPĘ I JAK NAJSZYBCIEJ PRZYJEDŹ DO RONNIE BO JAKIŚ DEBIL, POPAPRANIEC, IDIOTA, SKURWIEL STOI PRZED JEJ DOMEM. HEEELOŁ HEERI? XD CZEKAM NA NASTĘPNY <3 DODAJ JAK NAJSZYBCIEJ <3 PRZY NASTĘPNYM TO CHYBA BĘDĘ MUSIAŁĄ WEZWAĆ KARETKĘ XD <3 JESZCZE RAZ EMEJZING <3 KC MISIU <3 /Twoja kochana Emilka <3
OdpowiedzUsuńOK, NORMALNE... :))
UsuńBardzo fajny rozdział, na początku myślałam, że w tej paczce będzie bomba, dynamit czy coś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńHarry pędź do niej i uratuj przed ... :))
CZEKAM NA NASTĘPNY MRR ♥
Bomba, dynamit, chorzy jesteście hahahaha
UsuńRjhgffvgblldk
OdpowiedzUsuńTen powiew grozy, awwwww <3
Mam nadzieję, że będzie coraz więcej takich momentów mrożących krew w żyłach! :D Ale mam też nadzieję, że nic nie stanie się Ronnie..
Boję się o nią...
Mi tak samo jak innym czytelnikom mocniej i szybciej biło serce gdy to czytałam :o Cudowny i lecę czytać następny <3
~Kasieńka, fanka Frozena <3 ^^