piątek, 5 września 2014

Rozdział 30


Veronica's POV

Harry bez większego trudu wziął mnie na ręce. Objęłam jego szyję i schowałam głowę w jej zagłębieniu, hamując cisnące się do oczu łzy.
- Skarbie, nikogo tutaj nie ma – szepnął chłopak do mojego ucha. – Sprawdziłem dom, jesteś bezpieczna.
W jego towarzystwie bez wątpienia byłam, ale i tak miałam pewność, że ktoś włamał się wcześniej do domu. Pytanie brzmiało, kto?
- Możesz zacząć od początku? – poprosił, siadając na łóżku ze mną na swoich kolanach.
Wzięłam głęboki oddech.
- Po przyjściu ze szkoły ucięłam sobie drzemkę, a kiedy wstałam, mojej mamy nie było już w domu. Zostawiła karteczkę na biurku. Przeczytałam ją i usłyszałam, że ktoś jest na dole. Na początku przemknęło mi przez myśl, że może to ty, albo mama jednak nie jest jeszcze w pracy, ale jakoś czułam, że to ktoś inny. Jak usłyszałam, że ten ktoś idzie po schodach to natychmiast zgasiłam światło, schowałam się w łazience pod prysznicem i zadzwoniłam do ciebie. Jakąś chwilę później włamywacz, czy jak inaczej to nazwać otworzył drzwi i stał po prostu w progu, wydawało mi się, że dobrze wie gdzie jestem i że zaraz odsłoni zasłonkę prysznicową. Myślałam, że zostanę zamordowana – histeria kłębiąca się wewnątrz mnie z każdą chwilą narastała, zamiast maleć.
Harry gładził uspokajająco swoją dużą dłonią moje plecy, tuląc mnie do siebie.
- Skoro tak upierasz się przy tym, że to włamywacz, to powinnaś sprawdzić czy coś nie zginęło – mruknął w moją szyje.
Odsunęłam się od niego tak, by móc patrzeć na jego twarz.
- Sugerujesz, że kłamię? – zapytałam, zaciskając wargi ze złością.
Powoli mnie wkurzał. Naprawdę coś mogło się stać.
- Nie – westchnął. – Nie uważam, że kłamiesz. Myślę, że jesteś po prostu przewrażliwiona. To mogło być zwierzę, albo coś innego.
Parsknęłam sarkastycznie i zsunęłam się z jego kolan.
- Na przykład włamywacz? Albo seryjny morderca? Gwałciciel? – rzuciłam.
Chłopak wywrócił oczami i podniósł się z miejsca, po czym pociągnął mnie za rękę na dół.
- Sprawdź ten cholerny dom, naprawdę nie mam ochoty się z tobą kłócić.
W tym akurat się z nim zgodziłam. Ja również nie chciałam kolejnej sprzeczki, która prawdopodobnie skończyłaby się tak jak wczoraj.
- Przepraszam, że tak naciskałam – nawiązałam do poprzedniego wieczoru. – Po prostu nie jestem przyzwyczajona do tego, że muszę się martwić o swojego chłopaka.
Gdy odwróciłam się w jego stronę, zauważyłam ogromny uśmiech na jego twarzy.
- Co?
- Podoba mi się to, jak mnie nazwałaś – odparł, szczerząc się jeszcze bardziej.
- Jak cię nazwałam? – wciąż nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Swoim chłopakiem.
- Przecież nim jesteś – powiedziałam. – Prawda? – dodałam, by się upewnić.
W odpowiedzi  Harry przyciągnął mnie do siebie, a już po chwili jego usta znalazły się na moich. Składał mokre pocałunki wzdłuż linii mojej żuchwy, aż do zagłębienia szyi. Wplotłam palce w jego włosy, odnajdując na powrót znajome, ciepłe wargi. Pogłębiłam pocałunek, zatapiając się w silnych ramionach.
Poczułam, jak moje nogi odrywają się od ziemi. Zaczepiłam je w jego pasie . Byłam tak skupiona na całowaniu go, że  nie zwróciłam uwagi na bolesne uderzenie plecami w ścianę.
- Ronnie – wysapał Harry w moje usta, nie odrywając się ode mnie.
Jego dłoń ścisnęła mój pośladek. Jęknęłam, a on wykorzystał okazję i wślizgnął się językiem między moje wargi, pieszcząc nim mój. Nieświadomie wypchnęłam biodra w przód, raz i drugi.
- Przestań, jeśli nie chcesz, abym przeleciał cię w tym korytarzu, przy tej ścianie – niemalże warknął, przyciskając mnie jeszcze mocniej do chłodnej powierzchni.
Poczułam sporych rozmiarów wybrzuszenie u dołu jego brzucha. Nie miałam wątpliwości co to oznacza. Odsunęłam się, chcąc uniknąć ponownego kontaktu, który mógłby spotęgować jego podniecenie.
- Postaw mnie – poprosiłam, dysząc ciężko.
Chłopak spełnił moją prośbę. Stałam o własnych siłach, ale wciąż byłam w jego objęciach. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, próbując unormować oddech. Moje policzki były czerwone zarówno z emocji, jak i zawstydzenia.
- Przepraszam – wymamrotałam skrępowana, odwracając wzrok.
Harry chwycił mój podbródek między swoje palce i uniósł moją głowę, bym na niego spojrzała.
- Nie przepraszaj mnie za takie rzeczy, Ronnie – uśmiechnął się bezczelnie. – Powinnaś być zadowolona, że tak na mnie działasz.
Zarumieniłam się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.
- Chodźmy na dół, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam z tobą sam na sam w tym ciemnym korytarzu bez możliwości pieprzenia cię – westchnął, ciągnąc mnie za rękę.
Wywróciłam oczami na jego sprośny komentarz i posłusznie pozwoliłam poprowadzić się wzdłuż schodów. Później to ja pokierowałam nim w stronę kuchni. Już od progu w oczy rzuciła mi się kartka rozmiarów A4 przypięta do lodówki magnesami, której nigdy wcześniej nie widziałam. Podeszłam bliżej i chwyciłam ją.
„Sprytna kryjówka. Ale nie dość sprytna. Prysznic? Oglądaj proszę mniej horrorów, następnym razem liczę na większe wyzwanie” – głosił napis.
Zamarłam.
Nie miałam wątpliwości kto zostawił tą „wiadomość”. Następnym razem? To miało znaczyć, że będzie jeszcze jakiś następny raz? Planuje znów się do nas włamać? Coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Zaczynałam wątpić w wersję złodzieja, a bardziej wierzyć, że to ktoś celowo próbuje mnie nastraszyć. Może nawet ktoś znajomy?
Powoli uniosłam swój przerażony wzrok na skupioną twarz Harry’ego. Chłopak zmarszczył brwi i wziął ode mnie kawałek papieru.
- Nadal uważasz, że to zwierzę? – Nawet w tej chwili nie mogłam się powstrzymać od zbędnego komentarza, który wprawdzie dawał mi satysfakcję.
Zauważyłam, że jego tęczówki znacznie pociemniały.
- Ktoś robi sobie żarty – skwitował, ale chyba sam w to nie wierzył.
Zachichotałam bez humoru.
- W takim razie świetny żart! – parsknęłam ironicznie.
Tak naprawdę byłam cholernie przerażona. Ktoś z niewiadomych powodów włamał się do mojego domu i ewidentnie toczył ze mną jakąś grę, której zasad nie znałam. Coraz mniej mi się to podobało i przestawałam czuć się bezpiecznie we własnym towarzystwie.
- Będę przy tobie, Ronnie. Cały czas. Obiecuję cię chronić i przysięgam, że absolutnie nic ci nie grozi – zapewnienie, które wyszło z ust chłopaka stojącego przede mną wzruszyło mnie.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, jednak mój wzrok padł na trzymaną przez niego kartkę. Wyrwałam ją z jego dłoni i podarłam na kilka drobnych kawałeczków, po czym wyrzuciłam do śmietnika pod zlewem.
- Zaczekaj tutaj – poprosiłam i opuściłam pomieszczenie.
Mimo to cały czas czułam za sobą jego obecność.
Skierowałam się w stronę holu. Zamknęłam drzwi frontowe na klucz i w pewnym stopniu mogłam odetchnąć z ulgą. Ale przyszło mi do głowy coś jeszcze. W jaki sposób nieznajomy dostał się do środka? Niemożliwe, żeby mama zostawiła otwarte drzwi, to było nie w jej stylu.
Harry przyglądał mi się ze zmartwieniem.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Chciałam podzielić się z nim moimi rozważaniami, ale postanowiłam nie martwić go dłużej i machnęłam tylko ręką.
- Tak. Myślę, że może przesadziłam. Po prostu byłam przerażona – skłamałam, żeby złagodzić dziwne napięcie.
- Nie martw się – westchnął, przyciągając mnie do siebie.
Wzięłam głęboki oddech.
- Chcesz gdzieś zaczekać czy pójdziesz ze mną sprawdzić czy coś nie zniknęło?
- Pójdę z tobą – oznajmił i pociągnął mnie do salonu.
Po tym jak przegrzebałam trzy pierwsze szafki, mogłam śmiało stwierdzić, że wszystko leży na swoim miejscu, co bardzo mnie cieszyło, bo nie uśmiechała mi się wizja mówienia o wszystkim mamie. Harry przez cały ten czas siedział na oparciu fotela i próbował odwrócić moją uwagę od tych wydarzeń, rozmawiając ze mną na różne tematy.
Chciałam ominąć barek, w którym trzymane były wszystkie dokumenty, ale coś mnie tknęło. W niewielkim otworze brakowało kluczyka. Leżał on na półce pod spodem. Chwyciłam go i wsunęłam w odpowiednie miejsce, po czym przekręciłam. Na moje nogi spadł stos kartek. Wiedziałam, że to nie była robota mojej mamy, ponieważ ona przesadnie dbała o porządek, szczególnie jeśli chodziło o dokumenty. Przełknęłam głośno ślinę i schyliłam się, by z grubsza przeszukać papiery. Wiedziałam, że zapewne nie zauważę zniknięcia któregoś z nich, ponieważ było ich zbyt dużo, a ja nie znałam całej zawartości, ale i tak wolałam to sprawdzić.
- Coś nie tak? – usłyszałam za plecami zaskoczony głos Harry’ego.
- Ktoś grzebał w tej szafce – stwierdziłam.
Po chwili poczułam jego obecność przy swoim boku.
- Po co ktoś miałby to robić? – zapytał.
- Nie wiem – odparłam niepewnie.
Zagryzłam wargę, zbierając wszystko na jedną kupkę i przeszukując ponownie. Zauważyłam brak jednej rzeczy, co do której byłam pewna, że wcześniej się tutaj znajdowała.
- Nie ma mojego aktu urodzenia – powiedziałam, patrząc na chłopaka.
- Jesteś tego pewna?
Wyglądał na zdumionego, natomiast ja byłam jeszcze bardziej przerażona, niż podczas czytania wiadomości zostawionej na lodówce.
Skinęłam głową, chociaż nie miałam pojęcia do czego komuś potrzebny był mój akt urodzenia. To wszystko robiło się coraz dziwniejsze.
Nerwowo upchnęłam stertę kartek na swoje miejsce i zamknęłam szafkę na kluczyk.
- Nic w tym nie układa mi się w jedną całość – mruknął Harry bardziej do siebie niż do mnie, po czym westchnął.
- Zostaniesz na noc? – poprosiłam z nadzieją.
- Zostałbym nawet gdybyś próbowała mnie wyrzucić.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
- Już powiedziałem, że będę cię pilnować i mam zamiar dotrzymać złożonej obietnicy – dodał, sprawiając, że miałam ochotę się rozpłynąć.

____________________

Witaaam kochani :) Okej, więc pierwszy tydzień nauki za nami, u mnie idzie to w sumie ciężko bo jestem po pierwszym teście i masa kartkówek i sprawdzianów przede mną, także no... ;_; Ja z mojej strony życzę wam powodzenia w tym roku szkolnym i żebyście skończyli tą klasę z jak najlepszymi ocenami xx
Noo i kolejny rozdział pojawi się w środę ;)
PS Zapomniałam pod ostatnim rozdziałem napisać, że bardzo wam dziękuję w imieniu swoim i Wiktorii za życzenia pod 28 (chyba) rozdziałem! Jesteście naprawdę niesamowici i nie wiem czy wiecie, ale zdołaliśmy wszyscy doprowadzić Wiktorię do łez, także no... Jestem z was dumna!

16 komentarzy:

  1. to jest takie wciągające;/
    serio martwie sie teraz o Ronnie:o

    OdpowiedzUsuń
  2. No to dałaś teraz czadu. XD Ta kartka, ekscytujący rozdział i czekam na następny. ;*
    @VictoriaSweet15

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdzialik! aż nie wiem co napisać

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz, weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg <3 Heri jaki kochany <3 Boziu <3 trochę przestraszyłam się tego rozdziału :o oczywiście jak zawsze EMEJZING <3 Kooooocham <3 czekam na środę, bo będzie.... no wiesz <3 /Twoja kochana Emilka <3
    Ps Przez ten rozdział nie mogę unormować oddechu xD <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem, że więcej Ci mam nie mówić co będzie... XDD

      Usuń
    2. Czerwień się szykuje hehe

      Usuń
  6. To piękne ♥
    Brak słów...cudowny rozdział.
    ______________________
    fryzjerka Louis'a

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś mi mówi, że to Zayn bo po chuja by był Mattowi jej akt urodzenia XD
    Także no czekam na środę i wgl bla bla bla dzisiaj coś nie chce mi sie pisać bo ja leń jestem i ogólnie taki głupi dzień i taki humor błeeeeeee (dobrze wiesz czemu hahahahahah) także buzi buzi czy coś.. :) ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHA WIEM, ALE 3/4 TWOJEGO KOMENTARZA SKŁADA SIĘ Z NARZEKAĆ TAKŻE NO :))

      Usuń
  8. Genialny!
    Ojj rb sie ciekawie *o*

    OdpowiedzUsuń
  9. A mi się wydaje że to jej ojciec... Bo chyba on tylko miał klucze do domu no i to chyba jemu był potrzebny ten akt... czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ahh... Genialne są te Twoje rozdziałki . <33 Aww.. :**
    A ja nie wiem kim mógłby być ten co się włamał ? Hmm..
    ☺Moments☻

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny! <3 Niesamowity! Nie wiem jak mam to opisać! :D Po prostu WYBITNIE! Mam takie same przypuszczenia, co osoba dwa komentarze wyżej... czuję, że to ojciec Ronnie. Ale chociaż dlaczego napisał taki chamski "list"? Nie wiem, więc lecę czytać następny rozdział, mam nadzieję że tam się troszkę wyjaśni :D
    ~Kasieńka, fanka Frozena <3 ^^

    OdpowiedzUsuń