środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 10

Obiecałam rozdział dla Olki, więc jest dla Olki. Dziękuję, że jesteś i za wszystkie twoje ciepłe słowa, kocham Cię bardzo i mam nadzieję, że zostaniesz już do końca xx

Veronica's POV

Jęknęłam zirytowana, kiedy dźwięk przychodzącej wiadomości oderwał mnie od książki. Odłożyłam zniszczony egzemplarz Wichrowych Wzgórz na szafkę nocną, po czym sięgnęłam po telefon, który leżał na łóżku obok mnie. Przeciągnęłam palcem po ekranie i otworzyłam sms’a, nie patrząc na jego nadawcę.

„ Cholernie seksownie dziś wyglądałaś xx”

Harry. Uśmiechnęłam się do siebie, zanim wystukałam odpowiedź:

„Szkoda, że tylko ja x”

Opadłam na miękką poduszkę, wzdychając przy tym ciężko. Po nieudanej imprezie nadal bolała mnie głowa, mimo tego, że wzięłam tabletki. Planowałam iść spać zaraz po wyjściu spod prysznica, ale potrzeba przeczytania choćby kilku stron ulubionej powieści zwyciężyła. Teraz marzyłam już tylko o tym, by zamknąć oczy i odpłynąć. Zaczęłam odtwarzać w myślach wydarzenia minionego wieczoru, kiedy telefon ponownie zawibrował. Wyświetliłam wiadomość.

„Nie jesteś zabawna x Co robisz jutro o piętnastej? xx”

Zawahałam się i w końcu odpisałam:

„Zgaduję, że idę z tobą na pizzę”

Nie zdążyłam nawet odłożyć komórki, bo na wyświetlaczu ukazał się następny sms.

„Poprawna odpowiedź ;)”

Już to dzisiaj słyszałam.
Westchnęłam i odłożyłam swojego iPhone’a na jego wcześniejsze miejsce, po czym naciągnęłam się, by dosięgnąć lampki nocnej i móc ją zgasić. Ułożyłam się wygodnie i nie minęło nawet pięć minut, gdy utraciłam świadomość.

***

Rano obudziły mnie dochodzące z dołu odgłosy kłótni. Zamrugałam kilkakrotnie, by przyzwyczaić oczy do ostrego, zimowego światła wpadającego przez niezasłonięte okna. Coś mi w tym wszystkim nie pasowało, bo powinnam być w domu sama. Zbyt gwałtownie usiadłam na łóżku, aż zakręciło mi się w głowie. Wstałam pospiesznie i zbiegłam na dół, a moim oczom ukazały się torby podróżnicze moich rodziców leżące na środku przedpokoju i oni sami, przekrzykujący się nawzajem. Przystanęłam niezauważona  na środku schodów. Nie mogłam zrozumieć o co się kłócą, ale widziałam, że z oczu mamy ciekną łzy. Pierwszy raz byłam świadkiem takiej sytuacji i prawdę mówiąc, mocno mnie to zaniepokoiło.
- Wszystko w porządku? – nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
Tata uniósł na mnie wzrok i zmarszczył brwi. Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale po prostu wziął w ręce torby, minął mnie bez słowa i udał się do swojego gabinetu.
- Mamo – wymamrotałam oszołomiona, ale nie zareagowała.
Pokonałam kilka ostatnich stopni i przytuliłam ją mocno, a z jej ust wydostało się ciche łkanie. Stałyśmy tak przez kilka minut, cały ten czas głaskałam ją ostrożnie po plecach. Poczułam się niezręcznie, nigdy nie wiedziałam jak powinnam zachować się w takich chwilach, poza tym, nie miałam zielonego pojęcia co wydarzyło się między nimi.
- Chyba powinnyśmy porozmawiać – westchnęła mama, ocierając mokrą twarz, gdy już trochę ochłonęła.
Usiadłyśmy w kuchni przy stole, nie potrafiłam się rozluźnić i czekałam, aż kobieta coś powie. Widziałam wahanie w jej smutnych oczach, ale w końcu się przełamała i wydusiła z siebie cichym głosem:
- Rozwodzimy się z tatą.
Że co?! Ona żartuje, prawda? Tego się nie spodziewałam, przecież rodzice zawsze tworzyli zgodne, wierne i przede wszystkim kochające się małżeństwo. Owszem, czasem sprzeczali się o drobne rzeczy, ale to przecież normalne, nie istnieją idealne związki.
- Jak… - zająknęłam się, niepewna czy powinnam w ogóle się odzywać.
Siedziałam z otępieniem, nie mogłam nawet określić w tamtym momencie co czułam. Dopiero donośne trzaśnięcie drzwi  wyrwało mnie z tego stanu. Podążyłam wzrokiem w tamtym kierunku i ujrzałam tatę schodzącego po schodach z walizką w ręku.
Nie, nie, nie!
Poderwałam się na równe nogi. Patrzałam na zmianę to na matkę, to na ojca. Obydwoje milczeli, a ja miałam ochotę krzyknąć, by przyznali, że to jeden z najgłupszych żartów w historii.
- Dlaczego od nas odchodzisz?! – wrzasnęłam, wybiegając z kuchni i rzucając się w kierunku zgorzkniałego mężczyzny,  albo raczej jego wraku.
Zdawałam sobie sprawę, że brzmię jak furiatka, ale nie obchodziło mnie to w tamtym momencie. Stracenie rodziny było dla mnie jedną z najgorszych rzeczy, nigdy nie wyobrażałam sobie jak muszą czuć się dzieci wychowane przez tylko jednego rodzica, a teraz sama miałam tego doświadczyć. I miałam wybrać z kim zostanę… To bez wątpienia najmilszy poranek, jaki mógł mnie spotkać. Czujecie ten sarkazm?
Stałam przed tatą, patrząc na jego wybraną z emocji twarz. Czułam się, jakbym w ogóle go nie obchodziła, a przecież zawsze byłam jego małą, jedyną, najukochańszą córeczką. Bo byłam, prawda? Kochał mnie?
- Veronica, uspokój się.
 Beznamiętny ton jego głosu zastąpił mój wcześniejszy smutek ogromną wściekłością. Miałam ochotę po prostu uderzyć go w twarz, żeby się opamiętał. Zacisnęłam dłonie w pięści, zamknęłam oczy i policzyłam w myślach do dziesięciu. Wtedy nie liczyło się dla mnie, że jest moim ojcem, że wszystkiemu przygląda się mama. Uniosłam powoli powieki do góry. Włożyłam w swoje spojrzenie jad, złość i całą nienawiść, którą wtedy czułam i wpatrywałam się uparcie w jego brązowe tęczówki.
- Wynoś się. Wynoś się i nigdy więcej nie wracaj, pieprzony egoisto – syknęłam, po czym podeszłam do drzwi frontowych i otworzyłam je przed nim. Nikt nie skomentował mojego słownictwa, choć nigdy nie wolno było mi w ten sposób się odzywać.
Dopiero teraz dostrzegłam, że jego rysy zniekształcone są przez jakiś grymas, którego nie potrafiłam prawidłowo odczytać.
Tata po raz ostatni zawiesił wzrok na swojej żonie i już po chwili minął bez słowa próg naszego domu. Wtedy poczułam wyrzuty sumienia, być może potraktowałam go za ostro? Może to wcale nie była jego wina? Wściekłość wyparowała i ponownie ogarnął mnie smutek i pewnego rodzaju żal. Wróciłam do kuchni, musiałam wyglądać żałośnie. Odsunęłam krzesło i zajęłam swoje poprzednie miejsce przy stole. Uniosłam zmartwiony wzrok na mamę i zauważyłam, że znowu płacze. Chciałam ją pocieszyć, ale nie byłam do końca pewna jak powinnam to zrobić. Położyłam ostrożnie swoją dłoń na jej.
- Co się stało? – szepnęłam. Nie musiałam dodawać nic więcej, bo rodzicielka doskonale wiedziała co mam na myśli.
Nie odpowiadała dłuższy czas, więc pomyślałam, że może lepiej odpuścić i nie naciskać. Uznałam, że porozmawiamy, jak tylko sama uzna, że jest na to gotowa, ale w końcu zaczęła mówić zdławionym głosem:
- Między nami nie układało się od dłuższego czasu. Dochodziło do coraz poważniejszych sprzeczek. Za każdym razem próbowaliśmy rozwiązać  to rozmawiając ze sobą, ale po jakimś czasie po prostu nie potrafiliśmy się już dogadać. Staraliśmy się hamować przy tobie, żebyś tego nie odczuła i chyba nam się udało, bo niczego nie zauważyłaś. Potem zamiast się kłócić, przestaliśmy się do siebie odzywać, co było jeszcze gorsze… - urwała, rozglądając się po pomieszczeniu.
Pogładziłam kciukiem jej dłoń, zachęcając, by mówiła dalej. Posłała mi delikatny uśmiech, choć łzy nadal majaczyły w jej dużych i swoją drogą pięknych oczach.
- Zdecydowaliśmy się pojechać na tą działkę, bo mieliśmy nadzieję, że tam dojdziemy do porozumienia i odbudujemy nasze małżeństwo – kontynuowała, nie patrząc na mnie. – Niestety, skończyło się to zupełnie odwrotnie. Kiedy twój ojciec odebrał pewien telefon, zrobił się dziwny i tknęło mnie przeczucie. Sprawdziłam jego komórkę, jak tylko wyszedł do łazienki. I co się okazało? – zrobiła pauzę.
Już nic nie musiała mówić, wiedziałam, że tata zdradził mamę. Nie mogłam w to uwierzyć , po prostu to było dla mnie nie do pojęcia. Nigdy nie pasował do roli niewiernego męża, który nie ma problemu z pójściem do łóżka z inną dziewczyną. Wszystkie wyrzuty sumienia, które wcześniej miałam zniknęły w mgnieniu oka. Teraz była z siebie dumna, że tak potraktowałam ojca, bo  całkowicie sobie na to zasłużył. Niemalże żałowałam, że nie powiedziałam czegoś o wiele gorszego, czegoś, co utkwiłoby w jego pamięci na zawsze, co prześladowałoby go przez całe życie.
- Ta zdzira miała zaledwie siedemnaście lat, rozumiesz? Była tylko rok starsza od ciebie – kobieta siedząca przede mną zaśmiała się ironicznie, bez humoru, a mnie przeszły nieprzyjemne ciarki.
Nigdy nie widziałam mamy w takim stanie, wyglądała jak naćpana, a w jej oczach zobaczyłam coś, co przypominało histerię.
- Tata na ciebie nie zasłużył – wstałam z miejsca, żeby móc ją objąć.
Widziałam, jak uśmiecha się wyraźnie poruszona moim gestem. Pocałowałam jej mokry policzek.
- Pozwolisz, że pójdę do swojego pokoju i załatwię jedną sprawę? – zapytałam niepewnie.
Spojrzałam na mamę spode łba, czując się niezręcznie, że chcę ją zostawić teraz samą.
- Oczywiście kochanie, poradzę sobie – podniosła się i podeszła do kuchenki.
Stałam jeszcze chwilę w progu, by upewnić się, że na pewno mogę odejść. Wyszłam po około minucie i pobiegłam do góry. Wpadłam do mojej sypialni i rozejrzałam się w poszukiwaniu telefonu. Odnalazłam go wśród pościeli, ale zawahałam się, zanim wybrałam właściwy numer. Nie chciałam już dzisiaj poznać kolejnej prawdy, tym razem o Harrym. Poza tym, nie miałam nastroju na spotkanie, wolałam porozmawiać szczerze z Cassie, opowiedzieć jej o wszystkim, co się wydarzyło i poszukać u niej pocieszenia. W końcu wcisnęłam zieloną słuchawkę. Chłopak odebrał dopiero po pięciu sygnałach, kiedy już miałam zamiar się rozłączyć.
- Ronnie, czy ty do cholery zdajesz sobie sprawą, że jest dopiero dziewiąta trzydzieści? – jęk Harry’ego wywołał uśmiech na mojej twarzy. Zagryzłam wargę, by powstrzymać chichot.
- Już teraz tak. Przepraszam, że cię obudziłam, ale uznałam za stosowne poinformować cię, że nie możemy się dzisiaj zobaczyć – westchnęłam, a pewnego rodzaju ból na myśl o tacie ścisnął moje serce.
- Dlaczego? – ton jego głosu zmienił się z marudnego na zaskoczony.
Usiadłam na parapecie i zatopiłam wzrok w widoku pustego pola za domem.
- Naprawdę mi przykro, po prostu mam pewien… problem.
- Wszystko w porządku? – spytał zaniepokojony Harry i mogłam wyobrazić sobie jak marszczy brwi.
- Tak, jasne. Moglibyśmy to przełożyć? – wymamrotałam, bawiąc się nerwowo rąbkiem koszulki, którą miałam na sobie.
- Oczywiście, ale jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy?
Jego troska była urocza i przez chwilę chciałam powiedzieć, że owszem, potrzebuję.
- Jestem pewna – jęknęłam. – Słuchaj, porozmawiamy potem, okej?
- Mhmmm – usłyszałam zaspany mruk chłopaka.
Rzuciłam krótkie dobranoc, wnioskując, że zamierza spać dalej, po czym rozłączyłam się. Zeskoczyłam z parapetu i przeniosłam się na łóżko. Położyłam się na boku i próbowałam powstrzymać płacz, przytulając twarz do poduszki. Z minuty na minutę czułam się coraz bardziej otępiała, chyba powoli docierało do mnie, że straciłam rodzinę. To było coś, czego od dzieciństwa się bałam.
Odczekałam pół godziny, zanim znowu chwyciłam telefon i wykręciłam numer najlepszej przyjaciółki, której w tamtym momencie cholernie potrzebowałam.
- Halo? – wesoły głos Cassie zadźwięczał w moich uszach.

                                                                                                 

Ugh, mogę wreszcie odetchnąć po  ponad trzech godzina pisania. Cóż, efekty pisania na szybko są, jakie są. Nie jestem zbyt zadowolona, ale już nie chciała przeciągać, więc dodałam, co miałam. Kolejny pojawi się pewnie w piątek, ale niczego już nie chcę obiecywać, więc jeśli nie, to możecie dopiero spodziewać się w niedzielę, bo w sobotę nie będzie mnie w ogóle w domu przez cały dzień i całą noc, także tego. Jeszcze raz przepraszam, kocham was xx

PS Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam tutaj

14 komentarzy:

  1. Dobrze..zabieram się za czytanie ;) / tacos

    OdpowiedzUsuń
  2. Te rozwody za mną chodzą i chodzą..^^ Szkoda mi naszej bohaterki i jej mamy, ale będzie dobrze ♥ jak zawsze super / tacos

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja jestem bardzo zadowolona! świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. opowiadanie jak zawsze świetne wciągające, ale miałabym prośbę, czy mogłabyś robić dłuższe rozdziały ? Bo już się cieszyłam że " O jaki długi" a tu nagle koniec. :) Jesteś świetna i mam nadzieję, że będziesz starała się dodawać częściej. <3 :* Życzę Weny ! <3
    Lisica. (ask)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się zrobić coś w tym kierunku, ale to będzie trochę trudne, ze względu na to, że niestety nie posiadam już tyle czasu na pisanie co na początku i jest mi coraz ciężej dodawać w tak krótkich odstępach czasu, więc długość rozdziałów jest, jaka jest xx No ale zobaczymy, co da się zrobić ;) dziękuję xx

      Usuń
  5. Świetny blog tak jak wyżej chciałabym Cię poprosić o chociaż troszkę dłuższe posty są bardzo ciekawe zabieram się zaraz za czytanie od 1 rodziału ;)
    http://photoblogjulki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kto normalny czyta opowiadanie od konca jprdl xd

      Usuń
  6. co tak pusto pod tym rozdzialikiem, jest cudny :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :) Nie miałam jeszcze okazji powiedzieć Ci że ten blog jest prze prze prze cudowny, bo zaczęłam czytać te opowiadanie dzisiaj i postanowiłam że dodam tylko komentarz pod tym rozdziałem jak i następnymi , które będą się pojawiać. Mam nadzieję że się za to nie obrazisz bo pisze zajebiście!!
    A co do rozdziału to szkoda mi Veronicy i ogólnie jej mamy.
    Pozdrawiam i życzę weny na pisanie dalszych rozdziałów <33 \Liap.t (ask.fm)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, ogólnie to opowiadanie jest genialne. Nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale wszystkie przeczytałam i jestem pod wrażeniem. Cudowne pomysły, brak błędów i przejrzystość - to czego potrzebuję.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze- idealnie! <3 Kocham xx
    ~Kasieńka, fanka Frozena <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej , nie powiem, świetnie. Jak zwykle zresztą :* biedna Roonie ! A Harry to chyba nie należy do osób które wcześniej wstają xd ♥

    OdpowiedzUsuń